„Hawkeye” [Sezon 1 / 2021] – Recenzja
Hawkeye [Sezon 1 / 2021]
Celny strzał
To tylko sześć odcinków, na dodatek często jakże przewidywalnych, a jednak serialowy Hawkeye to jedna z najlepszych propozycji telewizyjnych od Marvel Studios. Nie jest to serial idealny, chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości, ale i tak bawiłem się na nim lepiej niż przy Lokim. I mogę go polecić z czystym sercem każdemu miłośnikowi MCU – a mówi Wam to człowiek, który filmowego Hawkeye’a po prostu nie znosi.
Akcja serialu, zaczynając się w trakcie fabuły pierwszego filmu Avengers (z roku 2012), aby szybciutko zabrać nas do czasów obecnych, gdzie Hawkeye musi zmierzyć się z kolejnymi problemami. Będzie niebezpiecznie, historia będzie szalona, ale tym razem Clint zyska towarzystwo w postaci Kate Bishop. Jak poradzą sobie z tym, co na nich czeka?
To tyle, jeśli chodzi o treść, by ukazać ją bez spoilerów. Spójrzmy zatem teraz na samą produkcję. A zacznijmy od minusów. Co zgrzyta? Rozwinięcie niektórych wątków i obsada. Jeremy Renner nigdy mnie nie kupował i nie kupił też tym razem, ale większy problem miałem z wcielającą się w rolę Kate Hailee Steinfeld, która nie zagrała bohaterki tak, jakbym na to liczył po jej komiksowych przygodach, chociaż nie mogę powiedzieć, że zagrała źle. Za to nasz rodak, Piotr Adamczyk, całkiem drażnił mnie w swojej roli. Wiem, że miał taki być, ale jednak jego występy na ekranie bardziej mnie odpychały, niż przekonywały do siebie.
Ale to tyle, jeśli chodzi o minusy. Plusy? Na pewno sama fabuła mocno inspirowana świetnymi, znanymi także po polsku, komiksami Matta Fractiona i Davida Aji. I to inspirowana do tego stopnia, że mamy nawet świąteczne elementy tam obecne czy konkretne sceny przeniesione z zeszytów na ekran. Do tego ogólny klimat i realizacja też są jak najbardziej in plus. I nawet jeśli takie rzeczy, jak pojawienie się na ekranie pewnej postaci nijak nie zaskakują, choć chyba miały, nie psują pozytywnego wrażenia, jakie robi całość.
W efekcie fani dostają dobry serial. Serial bardziej sensacyjny niż jakikolwiek inny gatunkowo, ale podany z marvelowską nonszalancją. Jest więc dużo lekkości, jest akcja, powaga nie króluje, a całość przyjemnie łączy się z innymi produkcjami MCU. W skrócie Hawkeye to taki akcyjniak w świątęcznym sosie, tak jak thrillerem szpiegowskim była Czarna Wdowa. Przede wszystkim jednak to po prostu trafiona, rozgrzewająca serduszko, produkcja dla każdego, której warto się przyjrzeć.
Autor: WKP