„Iceman #1-2” (2017) – Recenzja
Iceman #1-2, czyli perypetie władającego żywiołem lodu Bobby’ego Drake’a
Miałam już do czynienia z wieloma mutantami, ale stwierdziłam, że najwyższy czas poznać tego, o poziomie mocy Omega. Tego, który potrafi też zamienić się w lodową figurę. Długo by zeszło, gdyby przyszło mi wymienić pozostałe zdolności jakimi on dysponuje. Mowa oczywiście o Icemanie, jednym z najważniejszych członków i założycieli drużyny X-Men. Postanowiłam bliżej przyjrzeć się tak znanej postaci, więc na pierwszy ogień (a raczej lód) poszły dwa pierwsze zeszyty autorstwa Siny Grace o bardzo prostym tytule – Iceman.
Bobby Drake, czyli właśnie Iceman, przeżywa dosyć ciężkie chwile. Jest samotnym mężczyzną, który pragnie znaleźć miłość. Problem w tym, że uświadomienie sobie własnej seksualności mu nie pomaga. Wręcz przeciwnie. Bobby jest bowiem homoseksualistą i wcale nie jest mu z tym łatwo. Nie dość, że nie ma odwagi powiedzieć rodzicom o swoim położeniu, to jeszcze fakt, że młody Iceman z przeszłości ułożył sobie życie u boku przystojnego modela, bardziej przytłacza Bobby’ego, który nie ma tyle szczęścia w życiu. Na dokładkę pojawia się Kitty Pryde, która jeszcze bardziej miesza w sercu Mutanta. Czy Bobby Drake znajdzie w końcu swoje upragnione szczęście?
Bardzo ciekawie przedstawiona została główna postać. Bobby to potężny Mutant, który próbuje poradzić sobie z problemami natury osobistej. Przykro mu, że nie może się odnaleźć w życiu, ale jest bardzo dzielny, odważny i przy okazji dowcipny. Przeczytałam tylko dwa zeszyty, ale już czuję, że polubię postać Icemana za determinację, poczucie humoru i chęć zmian w swojej egzystencji.
Na chwilę obecną ciężko mówić o jakichś głębszych relacjach między bohaterami. Na pewno ciekawie zapowiada się więź między protagonistą a Kitty, która mogłaby stać się wielkim wsparciem dla swojego byłego chłopaka. Nie wyszło im w związku, ale coś czuję, że jako przyjaciele będą dla siebie stworzeni. Poza tym intrygująco przedstawia się relacja Drake’a z jego rodzicami, którzy z jednej strony pragną dla syna szczęścia, acz z drugiej czuć, że z rezerwą podchodzą do działalności syna jako superbohatera.
Za stronę graficzną komiksu odpowiada kilku artystów, w tym m.in. Alessandro Vitti, Edgar Salazar czy Ed Tadeo, a za kolorystykę Rachelle Rosenberg. Jeśli chodzi o wizualną stronę opowiadania, to nie mam nic do zarzucenia. Kreska jest w porządku, choć w pierwszym zeszycie sposób rysowania oczu trochę mnie przeraża. Spojrzenia postaci są takie straszne i nienaturalne. Za to momenty gdy Bobby przybiera lodową postać, są pokazane fenomenalnie. Barwy są również nienaganne; tam dominują kolory zimne, w tym przede wszystkim niebieski – swego rodzaju symbol Icemana.
W tej chwili trudno mi wskazać konkretne zalety i wady tych dwóch woluminów, gdyż akcja dopiero się rozkręca, acz mam takie przeczucie, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Podsumowując – seria Iceman zapowiada się naprawdę dobrze i liczę na to, że wraz z kolejnymi zeszytami będzie tylko lepiej.
Autorka: Rose