„Marvels X #1” (2020) – Recenzja
Marvels X #1 (2020)
Marvels i Earth X raz jeszcze… tylko po co?
Są na tym świecie dzieła tak wybitne, że nie powinno się ich ruszać. Nawet ich tytuły powinny przestać być wykorzystywane do jakichkolwiek celów. Może Earth X do nich nie należy, ale Marvels już tak. Niechęcią więc podchodziłem do całości i… cóż, niestety nie zawiodłem się, bo Marvels X śmiało można było sobie darować.
David has a problem. He lives in a world of monsters that would love to devour him. He’s the last boy on Earth. The last human being on Earth. And these creatures that see him only as prey, they’re his former neighbors. He has one hope: to get to New York. To get to where Captain America and the rest of the heroes are. Alex Ross and Jim Krueger combine their abilities with artist Well-Bee to tell a very uncanny prequel to the legendary EARTH X trilogy.
Marvels, przełomowa opowieść o najważniejszych wydarzeniach świata Marvela, ukazała się w roku 1994. Potem, pięć lat później, jej rysownik Alex Ross powrócił jako współscenarzysta kolejnej ważnej dla wydawnictwa opowieści, Earth X, ukazującej alternatywną dystopijną przyszłość, którą rozwijano potem w Universe X i Paradise X. Teraz Ross, jako współscenarzysta powraca z Marvels X, opowieści, która dla uniwersum Ziemi X ma być tym, czym dla głównego uniwersum Marvela jest Marvels właśnie i…
Cóż, Ross, choć jest genialnym rysownikiem, dobrym scenarzystą nie był nigdy. Co najwyżej poprawnym (pamiętacie Sprawiedliwość – świetnie zaczętą, ale nieszczególnie dobrze poprowadzoną maxiserię artysty?) i taki jest też ten komiks. Niby ciekawy to prequel do Earth X, ale mm wrażenie, że nie radzi sobie, jako samodzielne dzieło, a tym właśnie powinien być. Gdyby tak jeszcze całość była ponadprzeciętnie zilustrowana, ale nie… Zostaje tylko niezła opowieść dla miłośników Earth X, którą – jak wspominałem – można było sobie darować.
Autor: WKP
Komiksy warto czytać. I te nowe i te klasyki…