„Moon Knight Annual #1” (2023) – Recenzja
Moon Knight Annual #1 (2023)
Kiepski chaos trwa
No i znów słabizna. Kolejny element układanki znanej jako Contetst of Chaos nie dawał wielkich nadziei, że coś fajnego z tego być może, ale jest nawet gorzej, niż ostatnio. Pretekstowa fabuła, w której nawet ten pretekst pozbawiony jest choćby grama interesujących rzeczy, słabe wykonanie i nieciekawa szata graficzna. Ot kolejny etap staczania się współczesnego Marvela, który zapycha plan wydawniczy byle czym i nawet nie próbuje już udawać, że chce robić fajne rzeczy. Oto komiks Moon Knight Annual #1 (2023).
MOON KNIGHT VS. TAEGUKGI! The forces of chaos compel Earth’s heroes to go head-to-head with each other! When the champion of a god battles a godlike champion, who will win? The Fist of Khonshu faces off against Tiger Division’s fearless leader: It’s MOON KNIGHT vs. TAEGUKGI in a power-packed showdown!
Moon Knight kontra kto, spytacie? Bo w sumie Taegukgi, postać dość nowa (debiut w 2021 roku), znany jakoś nie jest. I mnie to jakoś nie dziwi, bo postać to taka nuda i sztampa, kolejny z typu bohaterów, jakich tworzyło się w latach 70., bo była moda na sztuki walki. Teraz takie postacie, jeśli nie robione na luzie i z sentymentem, wypadają tragicznie i tak było w tym wypadku. No to wzięli, wcisnęli go do walki z Moon Knightem i…
I nuda. Słabizna. Sztampa. Same klisze i w ogóle. Zero fabuły, zero inwencji, przeciętna szata graficzna. No wyrugowana intelektualnie nawalanka, która przypomina stare gry komputerowe, gdzie nie było fabuły, a tylko okładanie się po mordach. Z tym, że tam chociaż to okładanie było fajne, a tu nic.
Autor: WKP