„Moon Knight: City of The Dead #1” (2023) – Recenzja

Moon Knight: City of The Dead #1 (2023)
Miasto umarłych

Kolejny Moon Knight na rynku. Tym razem mini-seria, pięć zeszytów. Ale całkiem spoko to wyszło. Głównie robotę robią tutaj ilustracje, no ale nic w tym złego. Więc kto lubi księżycowego bohatera (a najlepiej kto czyta regularną serię o nim, bo się to wiąże i łączy) śmiało może brać. Oto komiks Moon Knight: City of The Dead #1 (2023).


THE DEBUT OF THE NEW SCARLET SCARAB! Following the events of Moon Knight #25! When a young runaway is attacked by a gang of death cultists, he is left barely alive outside the Midnight Mission. But Marc Spector made a vow long ago to defend the travelers of the night…and as long as a spark of life remains, his mission isn’t over yet. Follow Moon Knight on his most harrowing adventure yet, as the Fist of Khonshu journeys far beyond the land of the living – and battles across the mind-bending underworld known as the City of the Dead!


No to jest tak – wszystko, co tu czytamy, to taka próba pogodzenia dwóch kwestii. Pierwsza jest taka, że wyrasta to wszystko prosto z 25 numeru regularnej serii, więc ciągnie wydarzenia, ale tylko w pewnym stopniu. Bo to mini-seria, więc zrobiono tak, by w miarę samodzielna była. Wielka sztuka? Nie, bo rzecz jest prosta, scenariusz nie zawiera nic, co by mogło skomplikować odbiór.

I trochę to łopatologiczne jest, ale całkiem do rzeczy, no i z fajna akcją, już od pierwszych stron zresztą, i dobrymi ilustracjami. No i te ostatnie budują klimat, dynamikę i wpadają w oko. I właściwie to tyle, ale wystarczy, by było przyjemnie.


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x