„Phoenix Resurrection: The Return of Jean Grey #1” (2018) – Recenzja
Phoenix żyje… znowu.
Mroczna Phoenix i Jean Grey, pierwsza nosicielka tej kosmicznej mocy (okej, wiem, to kto pierwszy zetknął się z nią na Ziemi to już zupełnie inna historia, dodana po latach), stanowią jedną z najbardziej rozpoznawalnych komiksowych par. Nie, nie chodzi tu o miłość, przyjaźń czy więzy rodzinne. Ta pierwsza to przedwieczna potęga z odmętów wszechświata, traktująca ludzi jak pasożyty i zdolna niszczyć całe planety (a także czynić dobro, ale do tego trzeba by potrafiącego kontrolować ją człowieka, a takiego nie znajdziecie).
Druga zaś to pierwsza osoba, którą ta siła opętała. Jean pod jej wpływem wyrządziła niewyobrażalne zło i ostatecznie zapłaciła za to swoim życiem. Potem to oczywiście odwracano, przywracano moc Phoenix, uśmiercano Jean, ożywiano jej zwłoki, mocą obdarowywano innych mutantów… Długo by wymieniać. Starano się także ostatecznie wymazać Phoenix, ale bezskutecznie. Co się tyczy Jean, w ramach wydawanej w Polsce serii Marvel NOW! przywrócono ją na łamy przygód X-Men, ale… Właśnie. To nie była ta Jean, tylko przeniesiona z przeszłości jej młodsza wersja, która dopiero co dołączyła do ekipy Xaviera. Teraz jednak nadszedł czas by stara, dobra panna (pani?) Grey-Summers powróciła do życia. Jak prezentuje się początek tej opowieści?
Hudson, Nowy Jork. Dwójka nastolatków znajduje zakrwawioną dziewczynę, która wygląda na martwą, ale nagle wraca… do życia? Być może. Nim to się jednak może wyjaśnić, na miejscu pojawia się druga dziewczyna – rudowłosa i potrafiąca latać. Dwie godziny później na miejscu zdarzenia zjawiają się X-Men, żeby zbadać sprawę. Jak się okazuje, dzieci, krwawiące choć pozbawione urazów, znaleziono w stanie katatonii, unoszące się nad ziemią. Nie mają w sobie mutancich zdolności, ale na miejscu Cerebro wyczuło moc, jakiej nie było nigdy wcześniej. Moc, która w dziwny sposób wpływa na Rachel. Kiedy udaje się odnaleźć trzy tropy w różnych częściach świata, X-Men dzielą się na drużyny, które mają je zbadać, nieświadomi tego, co czeka ich na miejscu…
Powiem to już na początku: Phoenix Resurrection: The Return of (Adult) Jean Grey #1 to znakomity komiks. Oczywiście dla fanów X-Men – to w końcu pozycja głównie dla nich – ale nie zmienia to faktu, że mamy tu do czynienie ze świetną rzeczą. A obawy miałem duże. Dlaczego? Dark Phoenix Saga to nie tylko najlepszy komiks o mutantach, ale też i jeden z najlepszych w historii – dorównać mu więc nie sposób. Do tego ożywianie Jean Grey nie wydawało się zbyt dobrym posunięciem. Owszem, chciałem tego od lat, to w końcu jedna z moich ulubionych bohaterek, ale przecież jej sława, podobnie jak Gwen Stacy, w dużej mierze wynika właśnie z tego, że nie żyje. Na szczęście, przynajmniej póki co, twórcy nie zepsuli opowieści, a ta trzyma poziom lepszy niż większość poprzednich historii z powrotem Jean.
Fabuła jest ciekawa, choć na razie niewiele z niej wynika, Jean nie wraca na łamach komiksu do życia, na to jeszcze będzie czas, ale Phoenix jak najbardziej się w nim pojawia. Przez strony przewija się też cała plejada X-gwiazd, a rozwiązywana przez mutantów zagadka klimatem przypomina te, jakie widywaliśmy w serialu Z archiwum X. Całość na dodatek została znakomicie, realistycznie zilustrowana i intryguje jak mało która współcześnie wydawana opowieść o Dzieciach Atomu. Polecać zatem nie muszę, ale i tak to powiem: sięgnijcie, bo warto. A ja ciekaw jestem czym to się skończy.
Autor: WKP