„Rządy X: Marauders” – Recenzja
Rządy X: Marauders
KATE PRYDE POWRACA! I dopilnuje, żeby człowiek, który skazał na śmierć ją i jej smoka, zapłacił za swoje czyny. Jej zemsta spowoduje jednak trzęsienie ziemi w Marauders – pirackiej drużynie pomagającej mutantom z całego świata dotrzeć do raju na Krakoi. Kto obejmie stery Kompanii Handlowej Hellfire? Czy władająca pogodą Storm obierze nowy kurs? I czy reszta załogi zdoła obalić skorumpowany rząd Madripooru? Stawka rośnie, powracają dawni wrogowie i przyjaciele, a kapitanka Kate kieruje swój statek ku gwiazdom…
UWAGA! W artykule znajdują się drobne spoilery!
Powyższy opis możecie znaleźć na odwrocie tomu Rządy X: Marauders (od wydawnictwa Egmont Polska). Po przeczytaniu go wiele osób założyłoby, że główną bohaterką tej części historii będzie Kate Pryde. Wiele osób założyłoby również, że będzie to historia skrupulatnej, świetnie zaplanowanej zemsty oraz jej konsekwencji. Oba te założenia okazują się jednak błędne. Wspomniana zemsta Kate na Sebastianie Shaw jest bezpardonowa, niezwykle prosta i odbywa się już na starcie omawianego tomu, zajmując ledwie około 20 pierwszych stron historii. Natomiast jeśli chodzi o postać wysuwającą się najbardziej na pierwszy plan na przestrzeni całej opowieści, to jest to zdecydowanie przyjaciółka Kate, również uczestnicząca w odwecie rozpoczynającym ten tom, a więc Biała Królowa, Emma Frost.
Emma Frost to dla mnie jedna z tych postaci, których losy są ciekawe do obserwowania, lecz których nie chciałbym spotkać w rzeczywistości. Z jednej strony wspiera biednych mieszkańców Madripooru żyjących pod butem tamtejszych władz oraz stara się aktywnie z tymi władzami walczyć, z drugiej strony jest bezwzględna wobec każdego, o kim ma złe zdanie i z łatwością usprawiedliwia przed sobą wszelkie swoje działania wobec takich osób. Z jednej strony aktywnie pomaga tworzyć raj dla mutantów, a wręcz przewodzi pracom nad nim, z drugiej strony naprawdę mało komu okazuje jakikolwiek szacunek. Można mieć o niej różne zdanie, ale raczej zgodzimy się, że obserwowanie jej działań nie nudzi.
Inną postacią, która również zasługuje według mnie na sporo uwagi, jest wspomniany już wcześniej Sebastian Shaw. Postać bardzo sprytna, posiadająca zmysł taktyczny, która niczego nie robi bez przyczyny. Tutaj jednak obserwujemy go pomiatanego przez Frost i Pryde, a następnie próbującego się otrząsnąć po tych wydarzeniach. Nie ułatwia tego poznanie szokującej dla niego prawdy o miłości jego życia, jak sam ją nazywa. Ostatecznie jednak Shaw pokazuje, że z byle powodu głowy nie traci.
Nowy tom Rządzy X: Marauders zawiera całą masę manipulacji z różnych stron, planowania zagrywek politycznych i walki z pospolitymi problemami społecznymi. Takie zagadnienia jak kapitalizm, dyskryminacja, 1% najbogatszych kontrolujący życie reszty czy manipulacja informacjami trafiającymi do mas są tutaj poruszone, lecz zdecydowanie nie zgłębione. Nie ukrywam, liczyłem na nieco więcej. Natomiast moją ulubioną częścią tego tomu jest zdecydowanie i bezkonkurencyjnie rozdział 20, w którym, w trakcie wspólnego posiłku na statku, Marauders po kolei opowiadają swoje ulubione historie o Storm. Nie dość, że te opowieści same w sobie są bardzo ciekawe, to jeszcze przerwa od akcji właśnie w takiej formie działa cuda dla tego, jak przekonująco wypadają relacje między postaciami.
W ostatecznym rozrachunku mam bardzo mieszane odczucia co do nowego tworu scenarzysty Gerry’ego Duggana. Tylko w tym miejscu trzeba pamiętać, że ja lubię się czepiać. Nowy tom Rządy X: Marauders to ciekawa historia, która raczej nie rozczaruje fanów serii.
Autor: JJ
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.
Gdzieś czytałem że część wydarzeń z Marudersi rozgrywa się po Hellfire Gali. Czy trzeba najpierw przeczytać Galę a potem Maruders czy nie ma to znaczenia?