KomiksyTeksty

„Rządy X: Wolverine” (Tom 2) – Recenzja

Rządy X: Wolverine (Tom 2)
Śledztwo Wolverine’a…

Nakładem wydawnictwa Egmont ma polskim rynku pojawiła się kolejna część cyklu Rządy X, z którą miałem okazję się zapoznać. To zarazem druga odsłona z Rosomakiem w roli głównej, gdzie Wolvie szuka sprawców zniszczenia statku mutantów i przy okazji zagarnięcia jego zawartości. Co z tego wyszło? W sumie… nic ciekawego. Ba, nawet gorzej niż w poprzedniej części. Ale po kolei.


Oficjalny opis:

Drugi tom przygód Wolverine’a z okresu „Rządów X”. 

Skradziony towar, spalony statek i zaginiony miecz. Prowadząc śledztwo w tej dziwnej sprawie, Logan stawia czoło Sevyrowi Blackmore’owi – pirackiemu przywódcy z Arakko. Czy dzięki temu znajdzie wskazówki, których potrzebuje do złapania tego, kto naprawdę odpowiada za jego kłopoty? Tymczasem agent CIA Jeff Bannister odkrywa tajne urządzenie służące do monitorowania Krakoi… co oczywiście nie spodoba się jego właścicielowi. Bannister i Wolverine muszą się ukryć, ale nigdzie nie jest bezpiecznie… 
Scenariusz tego tomu napisał Benjamin Percy, znany między innymi z komiksów „Green Arrow”, „Nastoletni Tytani” czy „Wolverine – Długa noc”. Rysunki stworzyli Adam Kubert („Ultimate X-Men”, „Wolverine – Geneza II”), Lan Medina („Baśnie”, „Punisher Max”), Paco Diaz („Deadpool”, „Spider-Man Noir”) i Javier Fernández („Nightwing”). 
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Wolverine” #14–19 i należy do cyklu „Rządy X”. Ukazujące się w nim komiksy kontynuują wątki ze „Świtu X”, w którym scenarzysta Jonathan Hickman otworzył zupełnie nowy rozdział w historii Marvelowskich mutantów.

Gdy zobaczyłem, że ten rozdział Rządów X będzie o Wolverine’ie, nastawiłem się klasycznie: akcja, samotny bohater, bitki i temu podobne… No i chyba źle, że się nastawiłem. Teoretycznie Logan przez większość zeszytu faktycznie działa sam, ale na każdym kroku podkreślana jest jego lojalność wobec formacji X-Men – tak jakby autorzy odebrali mu całą indywidualność. Wiadomo, że zależy mu na mutantach czy kolegach ze wspomnianej ekipy, ale przecież zawsze był raczej na uboczu.

Zagadka przedstawiona na początku zostaje rozwiązana już przed połową komiksu. Była bardzo oklepana, bez budowania jakiegoś większego napięcia, a wszystko można było odgadnąć od razu. Niby jest jakiś tam twist fabularny, ale tak słaby, że nawet mi powieka nie drgnęła. Ot, jest, bo musi być. Bo wypadało coś dać. Można by chociaż przyciągnąć tu akcją – jak w części pierwszej – ale i tego tu zabrakło. Co prawda są jakieś potyczki, ale te kończą się, zanim zdążą się na dobre zacząć. Jakby scenarzyści uznali, że nie są specjalnie istotne i w sumie to nawet nie są niepotrzebne. Bo tak. Tu warto jeszcze dodać, że autorem scenariusza jest Benjamin Percy.

Na lekką osłodę – plus. Przez większość czasu komiksu prowadzony jest jeden wątek. Niezbyt interesujący, ale jednak spójny, więc zawsze to coś. Piszę „większość, bo na końcu dorzucono historię rodem z Moby Dicka – Rosomak kontra wilk-potwór z głębin. Tak absurdalną, turbo krótką, nic nie wnoszącą i pozbawioną sensu, że aż szkoda o niej wspominać.

Co do oprawy graficznej (którą wspólnymi siłami stworzyli  Adam Kubert, Lan Medina, Paco Diaz i Javier Fernández)… Jest, bo jest. Nic szczególnego, niezbyt przyciąga wzrok, ale też nie jest to tragedia. Więc nie będę narzekał. Ewentualnie poza kadrami z „Wolvie Dickiem”, które zupełnie mi nie podeszły – no ale, jak już pisałem, nie ma co się rozwodzić czy czepiać na siłę.

Jeśli bardzo chcecie, możecie się zaznajomić. Może zagorzali fani Wolverine’a lub X-Men znajdą tu coś dla siebie. Tym osobom życzę udanego odbioru – enjoy. Mi niestety historia ta niezbyt przypadła do gustu.


Autor: DD


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x