„Shuri #1” (2018) – Recenzja
Shuri #1 (2018 / Fresh Start)
Shuri zaliczyła swój debiut w tegorocznym filmie Black Panther i od tamtej pory zyskuje coraz większą popularność. Nie żeby wcześniej była mało znana, ale mam wrażenie, że dzięki rewelacyjnej Letitii Wright, która wcieliła się w księżniczkę Wakandy, postać Shuri zyskała więcej w oczach fanów. W związku z tym postanowiłam, że sama sięgnę po komiks na temat tej bohaterki, czyli Shuri od Nnedi Okorafor. Czy było warto?
Król Wakandy T’Challa wraz z mutantem Manifoldem wybierają się w podróż w kosmos. Wyprawa niestety dłuży się, a kraj wciąż pozostaje bez władcy. W międzyczasie Shuri projektuje coraz to nowsze gadżety i stara się odciągnąć swoje myśli od brata i jego nieobecności. Kobieta tęskni za T’Challą, stara się zająć czymś produktywnym i tworzy coraz bardziej złożone urządzenia. Wkrótce jednak zmuszona jest przejąć obowiązki T’Challi i stać się królową Wakandy. Czy dziewczyna poradzi sobie w nowej roli? Czy będzie w stanie sprostać wymaganiom i okaże się godnym zastępcą?
Shuri to dosyć ciekawa postać.
Cały czas żyła w cieniu brata, traktowano ją raczej z góry, lecz mimo to dziewczyna kocha swojego brata ponad wszystko i jest w stanie się dla niego poświęcić. Podoba mi się fakt, że ona sama niechętnie chce się stać Black Pantherem. Zdecydowanie preferuje przebywać w swoim laboratorium i wciąż tworzyć coraz bardziej zaawansowane technologicznie urządzenia. Sama czuje, że zbyt wielka odpowiedzialność ciąży na władcy. Z drugiej strony, Shuri jest już doświadczona w kwestii rządzenia krajem, a Wakanda musi zachować swoją siłę i potęgę. Podoba mi się fakt, że wykreowano Shuri nie tylko jako supergeniuszkę, lecz także jako dojrzalszą, bardziej doświadczoną kobietę.
Za stronę graficzną pierwszego woluminu odpowiada Leonardo Romero, a za kolorystykę Jordie Bellaire. Wizualnie komiks wygląda całkiem korzystnie. Co prawda czasami odnosiłam wrażenie, że ta kreska jest trochę chaotyczna i momentami pewne kształty nachodziły na siebie, ale to mi nie przeszkadzało w odbiorze. Barwy są bardzo ładne i pasują ślicznie do całości.
Ciężko mi teraz wskazać konkretne plusy i minusy pierwszego tomiku Shuri. Akcja dopiero nabiera tempa i wiele się jeszcze może wydarzyć. Cieszę się jednak, że pozwolono Shuri zabłysnąć i pokazać historię z jej perspektywy. Nie jest już niewinną dziewczynką, a świadomą kobietą, przed którą stoi nie lada wyzwanie rządzenia najbardziej technologicznie rozwiniętym krajem na świecie.
Summa summarum, Shuri to ciekawie zapowiadająca się seria. Ciekawi mnie jak poradzi sobie w roli Black Panthera i czy w jakiś sposób przyczyni się do powrotu brata z kosmicznych wojaży. Generalnie to polecam poczytać, bo opowiadanie czyta się szybko i z przyjemnością. Może nie powaliło mnie na kolana, ale to przecież pierwszy zeszyt, więc wiele się jeszcze może zdarzyć. Polecam zaznajomić się z nową serią!
Autorka: Rose (Vombelka)