„Strażnicy Galaktyki: Bez Wiary” (Tom 2) – Recenzja

Strażnicy Galaktyki: Bez Wiary (Tom 2)

Czy Strażnicy Galaktyki kiedykolwiek mają wakacje? Okazuje się, że tak. Ale zostali bardzo szybko z nich wyrwani, bo kosmos nie może czekać! Po raz kolejny muszą oni stawić czoła Powszechnemu Kościołowi Prawdy, który (swoją drogą) już raz rozgromili. Tym razem Strażnicy mają trudny orzech do zgryzienia, bo oto przewodniczącym kultu jest nie kto inny, jak…. ojciec Star-Lorda.

Peter nie brał pod uwagę, że prośba o pomoc wysłana przez jego ojca, mogłaby wydawać się co najmniej podejrzana. Dlatego też cała ekipa Strażników przybyła mu na ratunek, jedynie po to by podzielić los korpusu Nova. Ten bowiem został bezpośrednim zasilaczem ich najnowszego eksperymentu – Mesjasza. Który ma na celu pokonać samą Śmierć i zagrozić całemu wszechświatu. Na pomoc grupie wyruszają zatem Groot i Rocket pozostający na zwiadach (z dość ciekawą i owianą złą sławą, mocarną postacią). Oprócz Kościoła, Strażnicy mają też inny problem, ich przyjaciel i długoletni członek, umiera. Czy uda im się uratować świat przed zagładą i czy ocalą swojego druha? Dowiecie się tego z omawianego tu tomu, czyli Strażnicy Galaktyki: Bez wiary.

W przypadku Guardiansów jestem przyzwyczajona do dobrze napisanych przygód z ich udziałem, więc i tym razem się nie zawiodłam. Całość przeczytałam jednym tchem, dosłownie „pożerając” całą fabułę w bardzo krótkim czasie. Świetnie poprowadzona opowieść, odpowiednio wyważone i zaserwowane zwroty akcji oraz ciekawa myśl przewodnia są bardzo charakterystyczne dla utworów Donny’ego Catesa. Jest on  autorem takich pozycji, jak Venom (2019) oraz Thanos (2019), które w ostatnim czasie zostały przetłumaczone oraz wydane również i w Polsce. Urzekła mnie podkreślona, bardziej niż zwykle, zależność między Grootem i Rocketem. Ci zawsze byli nierozłącznymi przyjaciółmi, bez względu na to jak się potrafili perfidnie przekomarzać, ale jak to mawia starutkie porzekadło – kto się czubi, ten się lubi. W pewnym momencie zeszyt praktycznie wycisnął ze mnie łzy, gdy patrzyłam na poświęcenie Rocketa i hołd oddany przez jego kompanów. Zależność między nimi, a całą brygadą w tym komiksie weszła na wyższy poziom.

Warstwa graficzna stworzona przez takich artystów jak Cory Smith, Victor Olazaba czy David Curiel wspaniale współgra z fabułą. Nadaje powieści także odpowiednie tempo i odzwierciedla wyobrażenia czytelnika przelane na papier, przy użyciu kontrastujących ze sobą barw. Całość jest bardzo dynamiczna i chętnie się ją czyta, wodząc wzrokiem po wspaniałych dziełach autorów zaserwowanych w tym komiksie ilustracji.

Bez Wiary oceniam jako wspaniałą przygodę i oderwanie od rzeczywistości. Jest to przy okazji bardzo intensywna podróż, która nie męczy uczestnika, a wręcz budzi pragnienie dalszej eksploracji kosmosu u boku Strażników. Serdecznie polecam tenże komiks nie tylko osobom, które są fanami Star-Lorda, Draxa, Groota, Rocketa (i reszty teamu), które dobrze znają ich historię. Lecz także i tym, którzy chciałyby poczuć dreszcz emocji i wybrać się na jedyną w swoim rodzaju eskapadę.  Może się ona przerodzić w początek fascynacji komiksami (jeśli jeszcze ich fanem ktoś nie jest oczywiście).


Autorka: Lynn


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x