„Superbohaterowie Marvela #8: Power Man” – Recenzja

Superbohaterowie Marvela #8: Power Man
Królowie afro

Luke Cage ma ostatnio szczęście. Świat przypomniał sobie o czarnoskórym herosie ze stalową skórą i na nowo go pokochał. Spora w tym zasługa Netflixa i jego serialu, który na nowo zaprezentował historię obrońcy Harlemu. Popularność show doprowadziła do wznowienia komiksowych historii. Dwie z nich znalazły się w nowej kolekcji wydawnictwa Hachette Superbohaterowie Marvela.

Kolekcja ta ma na celu przybliżyć nowym czytelnikom opowieści o znanych i nieco mniej znanych trykociarzach, skupiając się na ukazaniu ich najbardziej charakterystycznych cech. Dobór komiksów pozwala prześledzić drogę, jaką przebył dany heros od początków istnienia po obecne zeszyty, drogę, która nierzadko trwała kilkadziesiąt lat.

Nie inaczej jest w ósmym tomie, poświęconym Power Manowi. Dzięki zestawieniu klasycznej historii z końca lat 'siedemdziesiątych i współczesnemu komiksowi z 2010 roku możemy zarówno dostrzec rozwój bohatera, jak i ewolucję samego komiksu superbohaterskiego.

Nie da się ukryć, że Śmiercionośną Nightshade czyta się z leciutkim uśmiechem rozbawienia. Prawie czterdzieści lat to sporo czasu i fabuła nieco się zestarzała. Przywodzi ona na myśl amerykańskie filmy sensacyjne z tego okresu i niewątpliwie była na nich wzorowana. Gdyby wyciąć z niej głupiutki wątek supersilnych robotów, dostalibyśmy klasyczne kino gatunku blaxploitation, królujące ówcześnie w Ameryce i skierowane do czarnej mniejszości, zamieszkującej wielkie miasta. Nie jest to jednak w żadnym wypadku komiks zły. Bohaterowie, mimo iż stereotypowi do bólu, są napisani sprawnie i budzą sympatię czytelnika. Scenariusz stworzony przez kultowego Chrisa Claremonta i kontynuowany przez Eda Hannigana mimo prostoty wciąga, akcja nie zwalnia tempa, oferując zwroty akcji i dramatyczne momenty.

Nie zestarzała się za to warstwa wizualna. Realistyczna, szczegółowa kreska po czterech dekadach nadal się podoba i robi wrażenie. Mimo, iż każda część tej historii rysowana jest przez inną osobę, całość jest spójna i utrzymana w jednolitej stylistyce. A ta znowu zaczerpnięta jest prosto z kina i mocno osadzona w latach siedemdziesiątych. Co drugi czarnoskóry bohater wygląda jak Richard Lawson, królują golfy noszone do marynarek i wielgachne fryzury afro na głowach. Kobiety są piękne i wyzywająco ubrane (ależ musieli się pieklić rodzice ówczesnego nastolatka, gdy znaleźli ten komiks w jego szufladzie…). Dysonans wprowadzają jedynie wspomniane już obowiązkowe komiksowe elementy w postaci robotów, które nijak nie pasują do historii i wydają się wklejone na siłę.

Sam Luke w tej opowieści jest wzorcem badassa, zadziornym, twardym, wyszczekanym, mocno przedmiotowo traktującym kobiety. Słowem – idealny facet sprzed czterdziestu lat. Wiadomo, że kategoria wiekowa komiksu narzuciła pewne ograniczenia, więc nie klnie jak szewc, ale dialogi są tak skonstruowane, że nietrudno by nam było to sobie wyobrazić (swoją drogą – ciekawe, czy ktoś obecnie odważyłby się wrzucać do komiksu określenia takie jak „czarnuch” czy „bambus”, od których tu jest aż gęsto). Przy całej tej hardości to uczciwy i dobry człowiek, któremu zależy na miejscu, gdzie się wychował. To właśnie łączy go z drugim herosem przedstawionym w historii, Iron Fistem. Obaj panowie wydają się być skrajnie różni od siebie, co zgodnie z komiksowo – filmową logiką oznacza, że na pewno zostaną najlepszymi przyjaciółmi.

 Podsumowując, pierwsza część tomu to swoisty wehikuł czasu, pozwalający zanurzyć się w nurcie blaxploitation i przypomnieć sobie, jak kiedyś wyglądały kanony komiksowe.

Druga z zaprezentowanych historii, Miasto bez litości, napisana przez Johna Arcudi’ego i zilustrowana przez Erica Canete’a wraz z Pepe Larraz’em, mimo iż młodsza o ponad trzydzieści lat, jest naturalnym przedłużeniem życiorysu Luke’a. Bohater jest już starszy, poważniejszy, obarczony bagażem doświadczeń. Skończył się dla niego czas awantur, teraz musi pełnić role męża i ojca. Mimo to spotykamy Power Mana w trakcie nowojorskiej rozróby, pomagającego innym superbohaterom w walce. Arcudi dobitnie pokazuje, że dla Cage’a nowa rola jest trudna do zaakceptowania, ciężko mu porzucić dotychczasowy styl życia. Dlatego też, gdy znajomy z dawnych lat prosi o pomoc, Luke mimo próśb żony nie waha się ani chwili.

Zaprezentowana historia jest niewątpliwie o wiele bardziej realistyczna. Miejsce złowrogich super-robotów zajęła nie mniej złowroga, ale w pełni realna heroina. Zamiast łotrów o śmiesznych ksywkach dostajemy nastoletnich gangsterów i skorumpowanych polityków. Czytelnik dorósł przez ostatnie trzydzieści lat a wraz z nim świat przedstawiony. Nie czuć już wpływów nurtu blaxploitation – z czasem wyczerpał on swoją formułę i pogrążył się w rasistowskich stereotypach. Zamiast tego całość przypomina dobry, współczesny serial akcji. Nie jest to skomplikowana historia, podobnie jak Luke nie jest tu skomplikowanym bohaterem.

Ponownie mamy do czynienia z prostym, twardym gościem o dobrym sercu, który przez problemy przebija się pięściami i srogą miną. Lekko zmieniły się tylko jego motywacje – o ile z początku przedstawiano Power Mana jako superbohatera działającego dla zysku, o tyle z czasem zrównano go z resztą trykociarzy, kierującą się szlachetnymi pobudkami. Moim zdaniem nieco ujmuje to charakteru tej postaci.

Strona wizualna także przeszła ewolucję. Realistyczną kreskę zastąpił karykaturalny, kreskówkowy styl. Canete dba o szczegóły, jednak daruje sobie anatomiczną dokładność na rzecz ekspresyjności i rysunkowych fajerwerków. Mimo iż nie jest to mój ulubiony styl rysowania, nie można artyście odmówić braku umiejętności w pokazywaniu brudnego, zepsutego miasta. Patrząc na zapuszczone ulice można zrozumieć motywacje zdesperowanych dzieciaków, robiących wszystko, żeby wyrwać się z getta. Jednak ciężko nie odnieść wrażenia, że współczesny komiks jest dużo grzeczniejszy, zarówno w warstwie wizualnej (gdzie się podziały te wydekoltowane panie…) jak i w sferze dialogów. Nikt tu nikogo nie przezywa, brzydkie wyrazy zastąpione są znaczkami.

To już nie jest Shaft, czarne kino lat siedemdziesiątych musiało ustąpić miejsca kategoriom wiekowym i surowej cenzurze purytańskiego społeczeństwa. Trochę szkoda, bo przez to Luke Cage stracił pazur w tej historii. Przebijanie się przez ściany to jednak nie wszystko. Potrzebny jest ten specyficzny klimat, którego tu nieco zabrakło. A może jestem po prostu sentymentalny i tęsknię za obciachowymi ubraniami i wielkimi afro?

Poza tymi dwiema historiami, w tomie znajdziemy streszczoną historię Power Mana, która równie dobrze jak same komiksy ukazuje ewolucję w kreowaniu postaci, malutką galerie kostiumów i podłoże historyczne, wyjaśniające, skąd w ogóle wziął się pomysł na superbohatera z getta. Jedyne, czego nieco żałuję, to polskiej daty wydania – ten tom idealnie jest przeczytać przed zapoznaniem się z serialem Netflixa.


Autor: Ravnarr

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x

Agencja T.A.R.C.Z.A. zmusiła nas do śledzenia twoich poczynań poprzez pliki cookie! Czym są T.A.R.C.Z.A. i pliki cookie dowiesz się tutaj.

Co to są pliki cookies? Cookies, zwane również ciasteczkami (z języka angielskiego cookie oznacza ciasteczko) to niewielkie pliki tekstowe (txt.) wysyłane przez serwer WWW i zapisywane po stronie użytkownika (najczęściej na twardym dysku). Parametry ciasteczek pozwalają na odczytanie informacji w nich zawartych jedynie serwerowi, który je utworzył. Ciasteczka są stosowane najczęściej w przypadku liczników, sond, sklepów internetowych, stron wymagających logowania, reklam i do monitorowania aktywności odwiedzających. Jakie funkcje spełniają cookies? Cookies zawierają różne informacje o użytkowniku danej strony WWW i historii jego łączności ze stroną. Dzięki nim właściciel serwera, który wysłał cookies, może bez problemu poznać adres IP użytkownika, a także na przykład sprawdzić, jakie strony przeglądał on przed wejściem na jego witrynę. Ponadto właściciel serwera może sprawdzić, jakiej przeglądarki używa użytkownik i czy nie nastąpiły informacje o błędach podczas wyświetlania strony. Warto jednak zaznaczyć, że dane te nie są kojarzone z konkretnymi osobami przeglądającymi strony, a jedynie z komputerem połączonym z internetem, na którym cookies zostało zapisane (służy do tego adres IP). Jak wykorzystujemy informacje z cookies? Zazwyczaj dane wykorzystywane są do automatycznego rozpoznawania konkretnego użytkownika przez serwer, który może dzięki temu wygenerować przeznaczoną dla niego stronę. Umożliwia to na przykład dostosowanie serwisów i stron WWW, obsługi logowania, niektórych formularzy kontaktowych. Udostępniający używa plików cookies. Używa ich również w celu tworzenia anonimowych, zagregowanych statystyk, z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. To pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób użytkownicy korzystają ze strony internetowej i pozwala ulepszać jej strukturę i zawartość. Oprócz tego, Udostępniający może zamieścić lub zezwolić podmiotowi zewnętrznemu na zamieszczenie plików cookies na urządzeniu użytkownika w celu zapewnienia prawidłowego funkcjonowania strony WWW. Pomaga to monitorować i sprawdzać jej działania. Podmiotem tym może być między innymi Google. Użytkownik może jednak ustawić swoją przeglądarkę w taki sposób, aby pliki cookies nie zapisywały się na jego dysku albo automatycznie usuwały w określonym czasie. Ustawienia te mogą więc zostać zmienione w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym przesłaniu na urządzenie użytkownika. Niestety, w konsekwencji może to prowadzić do problemów z wyświetlaniem niektórych witryn, niedostępności niektórych usług. Więcej na ten temat znajdziecie tutaj --> https://ec.europa.eu/info/cookies_pl

Zamknij