„Symbiote Spider-Man: Alien Reality #1-5” (2019/20) – Recenzja
Symbiote Spider-Man: Alien Reality #1-5 (2019/20)
Dawno nie miałam styczności z żadnym komiksem o przygodach Spider-Mana, co dla mnie samej jest nie lada zaskoczeniem, dlatego stwierdziłam, że czas najwyższy coś z tym zmienić. Pierwsze co mi wpadło w ręce to pięć zeszytów serii Symbiote Spider-Man: Alien Reality od Petera Davida. Czy warto zapoznać się z tym dosyć świeżym opowiadaniem?
Peter Parker, czyli dobrze wszystkim znany Człowiek-Pająk, (ponownie) wdziewa czarno-biały kostium, który nieco mąci mu w głowie. Bohater staje się coraz bardziej agresywny i nieobliczalny. Jego problemy z dziwnie oddziałującym na nim nowym strojem muszą jednak odejść na bok, bowiem Hobgoblin wraz z Baronem Mordo przekrzywili rzeczywistość. W wyniku ich działań Czarna Wdowa staje się Black Cat, Doktor Strange przestaje być Najwyższym Magiem, a jego rolę pełni teraz sam szalony Hobgobiln. Nowa rzeczywistość słusznie nie podoba się Pajączkowi, który u boku Doktora Strange’a uczy się tajników magii, by móc stawić czoła podwójnie niebezpiecznemu wrogowi. Czy uda się temu ciekawemu duetowi powstrzymać maniaków stojących za między-wymiarowym bałaganem? Jaką rolę w tym wszystkim odegra Morbius czy sam Nightmare?
Nigdy nie przypuszczałam, że team-up Spider-Man i Doktor Strange jest czymś, czego potrzebuję w życiu. Nawzajem uczą się nowych sztuczek, poznają różne aspekty z dziedziny nauki i magii, które się przeplatają, a ponadto tworzą zgrany zespół, w którym gdy jeden jest bezsilny i nie ma pomysłów, tak wtedy drugi wkracza do akcji i ratuje sytuację. Podoba mi się, że te pięć zeszytów skupione jest nie tyle na walce z wrogami, ale też właśnie na interesującym pokazaniu dwóch herosów z dwóch różnych branż w dziedzinie superbohaterstwa, którzy wzajemnie muszą odratować swoją dawną rzeczywistość i nie zmącić pozostałych. Ponadto uwielbiam momenty, gdy jeden nie rozumie drugiego i dochodzi wtedy do dosyć śmiesznych scen dialogowych.
Za stronę graficzną tych pięciu woluminów odpowiada Greg Land, a za kolorystykę Frank D’Armata. Myślę, że pod kątem wizualnym nie mogę się do niczego przyczepić. Kreska jest gruba i wyraźna, przez co mimika twarzy postaci, ich ruchy czy nawet ukazanie pomieszania z poplątaniem w królestwie Nightmare’a , prezentują się nader korzystnie. Barwy są równie ciekawe i ładnie pokazano kontrast między ciemnym i mrocznym strojem Pajączka, a jasnym tłem. Podoba mi się taki zabieg.
Koniec końców, Symbiote Spider-Man: Alien Reality to nietypowy komiks i myślę, że przez to taki ciekawy. Rzeczywistość miesza się ze snem, magia z nauką, szaleństwo z rozsądkiem. Walka Petera z symbiontem nie jest może wysunięta na pierwszy plan, ale jest przedstawiona jako zalążek przyszłego konfliktu. Ponadto gościnne występy Cravena czy Czarnej Wdowy wywołują uśmiech na twarzy. Może nie miałam efektu „wow, to jest świetny komiks, najlepszy jaki czytałam”, niemniej czyta się go szybko, przyjemnie, do tego wciąga i niejednokrotnie zaskakuje. Polecam zapoznać się z serią, bo myślę, że nie pożałujecie.
Autorka: Rose (Vombelka)
Spiderman to zawsze Spiderman. Nawet jak ma czasami słabsze momenty.