„Taskmaster #1” (2020) – Recenzja
Taskmaster #1 (2020)
Pół żartem, pół serio
Taskmaster, jedna z mniej istotnych postaci, która co jakiś czas przewija się w tle świata Marvela, doczekał się własnej mini-serii. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mamy tu do czynienia z historią o łotrze, a ci rzadko kiedy mają okazję wystąpić na łamach własnego tytułu. Tym bardziej, że zeszyt ten jest naprawdę udany, nawet jeśli nie wszystkie pokładane w nim nadzieje zostały spełnione.
Note: The on-sale date listed here is subject to change. TASKMASTER HAS MURDERED MARIA HILL! Or at least that?s what the whole world thinks. Now the greatest spies in the business are hunting him down and won?t stop until Taskmaster is dead or clears his own name! Follow JED MACKAY (BLACK CAT) and ALESSANDRO VITTI (SECRET WARRIORS) on a globe?spanning adventure that will send ripples through every corner of the Marvel Universe?s espionage community!
Oczekiwałem, że ten komiks będzie humorystyczną opowieścią dziejącą się gdzieś na obrzeżach uniwersum Marvela. Bałem się natomiast, że Taskmaster okaże się poważną historią traktującą o zabójstwie Marii Hill i związanym z tym śledztwie. Twórcy poszli nieco inną drogą, serwując nam historię, która jest zarówno żartobliwa, jak i poważna. Nie zawsze wychodzi jej to na dobre, ale na szczęście całość wypada przyjemnie.
Historia jest zadziwiająco przyziemna, jak na opowieść o gościu straszącym nas obliczem trupa. Bliska życiu i ludziom, choć nie pozbawiona akcji czy sensacyjnych elementów. Jest też ciekawa, a przy tym ma zabawny ton, chociaż niestety żartów nie jest tyle, ile by być mogło. Całość wieńczy zaś dobra szata graficzna, dostatecznie lekka, jak na komedię przystało, ale i odpowiednio realistyczna, co pasuje do poważnych elementów. Wszystko to razem wzięte daje dobry komiks rozrywkowy, który czyta się lekko, szybko i przyjemnie. I mi to osobiście odpowiada.
Autor: WKP