„Wolverine: Czerń, Biel i Krew” – Recenzja
Wolverine: Czerń, Biel i Krew
Krwawa biel
Seria Black, White & Blood to nowa inicjatywa Marvela, zapoczątkowana pod koniec 2020 roku zeszytami poświęconycmi Wolverine’owi i sukcesywnie rozwijana po dziś dzień, wraz z takimi tytułami jak Carnage czy ostatnio Deadpool. I to seria naprawdę znakomita, skupiona na klimacie i krótkich opowieściach składających hołd jednej z najciekawszych postaci Marvela. I chociaż poziom poszczególnych opowieści jest różny, jako całość album Wolverine: Czerń, Biel, Krew to jeden z najlepszych komiksów o Rosomaku od lat i rzecz absolutnie warta polecenia fanom postaci, jak i ekipy X-Men.
LOGAN. PATCH. BROŃ X. WOLVERINE.
Ten tajemniczy mutant nosił kilka przydomków i podejmował się wielu różnych zajęć. O jego wyczynach opowiedziano mnóstwo historii, lecz wiele innych nadal pozostaje okrytych nimbem tajemnicy. Przed wami dwanaście nieopowiedzianych epizodów z jego życia i najkrwawszych bitew, które stoczył przez lata, po raz pierwszy ujawnionych w całej swojej brutalnej okazałości dzięki talentowi zarówno największych twórców komiksowych ostatnich dekad (Chris Claremont, Chris Bachalo i Adam Kubert), jak i znanych animatorów amerykańskiej kultury popularnej (Steven S. DeKnight i John Ridley).
Kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po Wolverine: Black, White and Blood, na samym początku wydawania serii w USA, byłem pozytywnie zaskoczony. Nie spodziewałem się bowiem, że ten komiks będzie tak świetny. Po pierwsze scenarzyści tacy jak Gerry Duggan, Matthew Rosenberg i Declan Shalvey to nie czołówka marvelowskich artystów. Po drugie temat wydarzeń z życia Logana znowu jest tak zgrany. A wreszcie przecież forma antologii zazwyczaj nie pozwala artystom rozwinąć skrzydeł. Jednak okazało się, że to rzecz doprawdy wyśmienita w swej prostocie. Sentymentalna podróż w czasie, która odsłania przed nami nieznane dotąd epizody z życia Logana i dostarcza świetnej rozrywki.
Oczywiście największa w tym zasługa wyśmienitej szaty graficznej. Bo to właśnie ona najczęściej podnosi poziom całości, co widać w otwierającej album, genialnie zilustrowanej, choć dość przeciętnej fabularnie opowieści. Czasem jednak zdarza się tak, że to scenariusz podnosi poziom jedynie nieźle (ale nie znajdziecie tu źle narysowanych komiksów i to duży plus historyjki) – tak mamy w przypadku dzieła Chrisa Claremonta, legendy X-Men i autora takich legendarnych tytułów jak Saga Mrocznej Phoenix czy Czasy minionej przyszłości. Są tu również historie, gdzie świetny scenariusz współgra ze znakomitą szatą graficzną (Spłoń!). A wszystko to razem wzięte daje bardzo dobry komiks.
Może i wtórny, bo sam pomysł, by zaserwować nam czarno-biały komiks uzupełniony o czerwony kolor nie jest niczym nowym (spójrzcie tylko na Sin City: Ten żółty drań czy Batman: Black and White, Vol. 2), ale doskonale pasuje do tej opowieści. Dzięki unikaniu komputerowych fajerwerków album jest nastrojowy i robi świetne wrażenie. Oby Mucha wydała kolejne albumy z tego cyklu.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Mucha Comics. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.
Czytałem kilka komiksów wydawnictwa i jakościowo nie odbiega on od to takie moje skromne zdanie.