„X-Men: Gold #1” (2017) – Recenzja
X-Men: Gold #1
Tuż po obejrzeniu Logana, ostatniego filmu, gdzie Hugh Jackman wcielił się w słynną rolę Wolverine’a, chciałam powtórzyć sobie wszystkie filmy z jego udziałem – produkcje traktujące o nim solowo, czy też w grupie X-Menów. Jednocześnie stwierdziłam, że byłoby całkiem ciekawie, sięgnąć także po jakiś komiks, opowiadający o wspólnych przygodach dzielnych mutantów. Tak trafił do mnie świeżutki X-Men Gold, w którym właśnie pojawia się Old Man Logan!
Akcja toczy się po głośnym evencie Inhumans vs X-Men, którego skutki wciąż można odczuć. Mutantów pozostało niewielu i wszyscy są przybici ostatnimi tragicznymi wydarzeniami. Kitty Pride, niegdyś zwana Shadowcat, tworzy drużynę, która ma przywrócić wiarę w dobre intencje niezwykłych bohaterów. Oprócz samej przywódczyni, do ekipy należą, m.in. Storm, Nightcrawler, Colossus, Prestige i nie kto inny jak Old Man Logan. Cały team musi walczyć nie tylko z groźnymi przestępcami, lecz także z odnalezieniem się w świecie, w którym ludzie nie ufają już X-Menom tak jak kiedyś.
W pierwszym zeszycie nie ma wyraźnie zarysowanego jednego głównego bohatera. Jest nim cała drużyna i uważam, że jest to wielki plus. W końcu o tym powinna opowiadać seria. O całej ekipie. Oczywiście postać Kitty wysuwa się przed szereg, ale sądzę, że jest to dobry zabieg, gdyż jako nowy przywódca doskonale przedstawia nam jak radzi sobie w nowej roli i nietypowej sytuacji.
Myślę, że ten tomik pokazuje, jak ciekawa jest więź między Pride a Rosomakiem. Widać i czuć, że są bardzo dobrymi przyjaciółmi i wzajemnie się uzupełniają. Są dla siebie dużym wsparciem i mam nadzieję, że w kolejnych woluminach będzie znacznie bardziej pokazana interakcja między staruszkiem a młodą kobietą. Tak samo intrygująco zapowiada się relacja między Kitty a Colossusem. Zdecydowanie mają się ku sobie i na pewno chciałabym dowiedzieć się, jak ich wspólne losy się potoczą, zwłaszcza, że już kilkukrotnie doszło między nimi do rozstania.
Za stronę graficzną odpowiada Ardian Syaf i Jay Leisten, a za kolorystykę Frank Martin. Myślę, że pod względem wizualnym komiks prezentuje się całkiem, całkiem. Postacie są narysowane niezwykle dobrze, choć sceny walki trochę mnie nie satysfakcjonują – panuje w nich lekki chaos. Barwy są nienaganne, przyjemne dla oka, i mogę powiedzieć, że nawet mi się podobają.
Ciężko mi w tej chwili wskazać plusy i minusy pierwszego zeszytu, bo to dopiero początek serii, i właściwie akcja powoli się rozwija. Mimo to czuję, że będzie się działo. Pod koniec pojawia się Brotherhood of Evil Mutants (Bractwo Złych Mutantów) i sądzę, że w kolejnej części będzie niezła rozpierducha. Poza tym podoba mi się, jak w sytuacji zagrożenia Kitty potrafi doskonale rozeznać się w sytuacji i ocenić kiedy, gdzie i jak poszczególni członkowie ekipy i ich moce mogą się przydać. Wszyscy sobie wzajemnie ufają i na pewno warto by było dowiedzieć się, jak w kolejnych misjach X-Meni współpracują ze sobą.
Summa summarum seria X-Men Gold zapowiada się bardzo dobrze. Jest całkiem sporo akcji, kilka momentów, gdzie można prychnąć śmiechem (nie wiem czemu, ale za każdym razem jak Logan mówi bub, to „banan” pojawia mi się na twarzy). Myślę, że jest to piękny początek ciekawej historii.
Autorka: Rose