„X-Men Legends #1” (2022) – Recenzja
X-Men Legends #1 (2022)
Back to the… Past
Wraz z zeszytem X-Men Legends #1 (2022) Marvel wraca do przeszłości. Matko, który to już raz? I zasadnicze pytanie: ile jeszcze można? Wszystkie te dopełnienia, retcony, cała ta zabawa w odświeżanie motywów w nowej formie… Było tego mnóstwo, mnóstwo nadal jest i obawiam się, że nadal też będzie. Niestety brakuje już na to pomysłów. Stare fabuły fani wspominają z nostalgią i wciąż cenią, więc czemu nie wycisnąć z nich coś jeszcze? Najczęściej wychodzi z tego, co tu dużo mówić, kupa. Tym razem tak się nie stało, legendarny Roy Thomas dał radę zrobić całkiem sprawny komiks, ale i tak zostaje pewien niesmak.
AN ALL-NEW TALE SET BEFORE GIANT-SIZE X-MEN #1! Before GIANT-SIZE X-MEN brought STORM, WOLVERINE, COLOSSUS, NIGHTCRAWLER and THUNDERBIRD to the team, Roy Thomas redefined the merry mutants in two seminal runs on the book. Now Roy, at long last, returns to the saga of the X-MEN to take us through the period between his run and GSX, for the first time detailing Wolverine’s government missions before his recruitment by PROFESSOR X (including unrevealed detail on his battle with the green goliath in HULK #181/182), an untold episode involving BEAST and a host of missing mutants, and the secret behind Wolverine’s costume! Kicking off an all-new volume of X-MEN LEGENDS by a host of legendary creators, this is but the first story in a run of new, in-continuity tales covering the length and breadth of X-Men history from the early eras to fan-favorite latter day sagas! Face front, True Believers! These are the missing links you’ve been looking for!
Ten zeszyt to taka mieszanka wszystkiego ze wszystkim. To już było, tamto było, to znamy, to też, te sceny to już klasyk… O jest coś nowego, chwila, trochę to wysilone, nieźle wykonane, ale wciśnięte jakoś tak… I tak mija nam ten zeszyt. Czyta się dobrze, momenty są – nie, nie takie, jak myślą co poniektórzy – bywa smacznie, ale to odgrzewany kotlet. I to taki, który na patelnię trafiał o wiele więcej, niż raz.
Plus za to, że całkiem sprawnie zbiera do kupy stare i nowe. Nie tak, jak X-Men: Wielki projekt, ale nieźle łączy wiele elementów w jedną całość. Graficznie też wypada przyzwoicie. Właściwie nie ma się tu czego czepiać, poza tym, że widać brak większego pomysłu. Widać odcinanie kuponików i chęć wyciągnięcia pieniędzy. Skończyły się czasy, kiedy Marvel serwował nam sztukę. Teraz dostajemy tylko masowy produkt, przemielony z tego co zostało po poprzednikach. Czasem, jak w tym wypadku, ktoś to nieźle przyprawi, ale niesmak, jak wspominałem, pozostaje.
Autor: WKP
Wolverine’a i tak kocha cały komiksowy Świat. Nieważne czy będzie miał super- przygody czy trochę słabsze przygody. Myślę, że Uniwersum Marvela stworzone w dużej części przez Stana Lee. Jest cały czas budowane metodą Marvela. Która mimo wszystko jest skuteczna.