„Young Avengers Vol. 1” – Recenzja
Young Avengers Vol. 1
Przypowieść o młodych Mścicielach
Wielka Kolekcja Komiksów Marvela to cykl zbierający ważne, cenione przez fanów i krytyków historie pochodzące z Domu Pomysłów. Na polskim rynku pojawił się niedawno kolejny, już osiemdziesiąty piąty, tom z serii, czyli Krucjata dziecięca. Ważną rolę grali tam Young Avengers, grupa zrzeszająca nastoletnich bohaterów.
Marvel wydał dwie serie komiksowe o Young Avengers: pierwszą w latach 2005-2006, drugą – 2013-2014. Różnią się twórcami oraz składami drużyny, są w znacznym stopniu powiązane, ale można zapoznać się z nimi bez dogłębnej znajomości pozostałych historii.
Pierwsza seria, run Heinberga i Cheunga, przedstawia początki drużyny, jej powstanie i pierwsze kroki stawiane przez członków. Obserwujemy jak grupa nastolatków, posiadających supermoce lub tylko odpowiednie, wypracowane umiejętności, postanawia rozpocząć walkę ze złem i występkiem. Dostajemy tu garść starych, sprawdzonych motywów, które często wykorzystuje się przy okazji historii o młodocianych herosach: rola sidekicków, próby usamodzielnienia się oraz ciężar niesionego na barkach dziedzictwa. Młodzi Mściciele muszą stawić czoła nie tylko wrogom, ale i problemom związanym z wychodzeniem spod skrzydeł mentorów oraz zwykłymi, codziennymi sprawami dorastających ludzi. Komiks unika jednak wielu błędów, które zazwyczaj wiążą się z tymi tematami, nie jest nadmiernie infantylny, nie denerwuje zapychaczami, wykorzystane motywy są zaskakująco oryginalne i świeże, a wątki personalne zgrabnie wpleciono w narrację.
Jednym z często wspominanych wątków, wyróżniającym Young Avengers na tle innych, starszych serii komiksowych o nastoletnich superbohaterach, jest obecność w teamie pary homoseksualnej. Wprowadzenie tego motywu wiązało się z licznymi kontrowersjami i mnóstwem negatywnych opinii. Twórcy zostali zaatakowani i zmieszani z błotem przez wiele osób, a comiesięczna rubryka na listy od czytelników stała się nagle niezwykle monotematyczna. Nienawistne reakcje osłabły nieco z czasem, jako że Heinberg prowadził ich relację bardzo subtelnie, nienachalnie, pozostawiając ją na dalszym planie. Zmienia się to dopiero w Children’s Crusade oraz YA vol 2, gdzie nie tylko poświęca się im więcej czasu, ale i wprowadza kolejne postacie innych orientacji. Niektórzy oczywiście doszukują się w tym propagandy czy agitacji politycznych, ale nieheteroseksualni fani komiksów uważają to za ważny element popkultury.
Fabuła obfituje w przeróżne wydarzenia. Mam tu zarówno te małe, kameralne akcje osadzone w street levelu – takie jak ratowanie ludzi z płonących budynków czy ochrona gości pewnego wesela – jak i wielkie, widowiskowe eventy obejmujące podróże w czasie (całą masę podróży w czasie!) czy bitwy w przestrzeni kosmicznej. W tle cały czas przewijają się historie ich normalnego życia.
Główny skład drużyny ulega zmianom, jak zazwyczaj w komiksach. Jednakże, przez większość czasu mamy tu kameralny, zgrany zespół składający się z bohaterów powiązanych w jakiś sposób z Avengers. Znajdziemy tu między innymi córkę Ant-Mana (która pojawiła się nawet w filmowym uniwersum. Czyżby cień szansy na kinowych YA?), następczynię Clinta Bartona jako Hawkeye’a czy też dwójkę herosów spokrewnionych ze Scarlet Witch. Nie oznacza to jednak, że nasi herosi są tylko tanimi kopiami sław – są odmiennymi, złożonymi i ciekawymi postaciami.
Graficznie komiks stoi na wysokim poziomie. Kreska Cheunga jest dopracowana, charakterystyczna, dość delikatna, a jej cienkie linie ładnie komponują się z mocnymi kolorami. Całość wypada zaskakująco realistycznie. Heinberg oferuje zgrabne, wiarygodne dialogi i szybko rozwijającą się, przemyślaną akcję. Duet zdecydowanie świetnie się dogaduje, a efekt ich pracy sprawia cudowne wrażenie.
Podsumowując, Young Avengers to porządna, dobrze napisana seria, ze sporą dozą humoru. Opisywani bohaterowie są interesujący, sympatyczni, różnorodni i wiarygodni, a ich przygody potrafią wciągnąć. Postacie mają wiele powiązań do znanych, pierwszoligowych herosów. Jednak nie są z nimi na tyle blisko, by nie dało się czytać historii o nich bez dobrej znajomości uniwersum i jego aktualnego stanu. Zdecydowanie polecam ją wszystkim, którzy mają ochotę na nieco lżejszą opowieść o superbohaterach.
Autorka: Sida