„Absolute Carnage: Scream #1” (2019) – Recenzja

Absolute Carnage: Scream #1 (2019)

Scream, której dotyczy zeszyt Absolute Carnage: Scream #1, jest jedną z „rodzeństwa” piątki potomków Venoma, który został zmuszony do wydania ich na świat przez firmę Life Foundation. Agony, Phage, Lasher i Riot by przetrwać połączyły się w hybrydę, po tym jak gospodarz Scream – Donna Diego, niezbyt zdrowy psychicznie, pozabijał żywicieli poprzednich symbiontów. W ostatecznym starciu z Eddiem Brockiem, Donna została pokonana i uśmiercona.

Absolute Carnage Scream

Od tego momentu rozpoczyna się dalsza opowieść. Po kilku latach Scream zostaje przywrócona do życia przez boga symbiontów – Knulla. Wciąż jednak związana była z trupem Donny i wyruszyła na poszukiwanie nowego, silnego gospodarza. Na jej drodze stanęła była żywicielka – Venoma, Patricia Robertson, która zaatakowała Scream otoczoną przez czerwone symbionty. No cóż, kogoś właśnie takiego szukał symbiont, więc postanowił się z nią związać. Początkowo w tej relacji przeważała osobowość Donny, jednak po pewnym czasie kostium poddał się woli Knulla. Jednak wskrzeszenie to nie koniec atrakcji dla Scream, bowiem musi ona odnaleźć kogoś jeszcze… To musicie odkryć już sami.

Mroczny monolog Scream, która mówi, co się z nią stało, doskonale wprowadza nas w fabułę. Zacięta walka Patricii Robertson z bandą symbiontów też jest niczego sobie. Dziwi mnie jednak fakt dość prostego i powszechnego zabiegu wprowadzenia symbiontu do ciała nowego żywiciela. Spodziewałam się czegoś więcej. Patricia, po zmęczeniu i ciągłej ucieczce, świadoma przewagi liczebnej przeciwników, sama się na nich rzuciła, mając nadzieje, że uda jej się ich pokonać. Za to Scream udowodniła jej, że brakowało jej poczucia mocy i siły, które gwarantował jej symbiont.

Co do akcji prowadzonej przez Cullena Bunna, w porównaniu do Absolute Carnage: Separation Anxiety, jest ona przeprowadzona tylko i wyłącznie w sposób poprawny. Ale czy w ogóle było nam to potrzebne? Uważam, że równie dobrze ta postać mogłaby zostać wprowadzona na boku innego zeszytu. Poświęcanie jej osobnego cyklu nie przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Jednakże, bardzo interesujący był fakt trzymania się symbiontu, resztek ciała dawnego gospodarza, którego szczątki zostały od razu porzucone po podczepieniu się pod kolejnego żywiciela.  Fabuła jest dobra, ale nie jest to nic innowacyjnego. Całość ratują rysunki Gerardo Sandovala, który był odpowiedzialny za serię Venom z 2017. Ostra kreska rodem z mangi, dynamizm oraz kontrastowe kolory Ericka Arciniega tworzą atmosferę idealnie pasującą do pasożytniczych form życia, z którymi mamy tu styczność. Wszechobecne barwy żółci, krwi i mroku tylko podsycają klimat całego zeszytu

Nie oczekujcie cudów od tego komiksu. Sama historia je zwyczajnie w porządku, a akcja prowadzona jest w odpowiednim tempie, aczkolwiek nie jest to coś, co mogłoby nas zaskoczyć. Jeśli jesteście fanami pobocznych symbiontów i „dzieci” Venoma, ten cykl może Was zainteresować, jednakże mi średnio on przypadł do gustu.


Autorka: Lynn

Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Tomek 658

Owa postać pasożytuje. Ale co ma zrobić jak tylko w ten sposób może przeżyć. To jest istotą tej postaci czytaj symbiontu.

Filemon

Być może, ów symbiont w którymś w następnych komiksów stanie się ułożonym dobrym symbiontem. Tylko druga sprawa czy jest to możliwe. Trudno złej postaci stać się lepszą i dobrą. Choć dobrej tylko krok do złej.

2
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x