„Infinity Wars Prime #1” (2018) – Recenzja
Infinity Wars Prime #1 (Event / Fresh Start / 2018)
Tak się złożyło, że faza na Infinity War wciąż trwa. A przynajmniej wciąż głośno się mówi o tym filmie. Niektórzy wciąż nie mogą przejść po seansie do porządku dziennego, bo przecież nie takiego zakończenia się spodziewano! Ja na pewno nie byłam na to gotowa. Nadarzyła się więc okazja, by poznać bliżej moc Kamieni Nieskończoności i samą historię Wojny Bez Granic. Szybko więc wzięłam się za lekturę mini-serii Infinity Countdown oraz jej kontynuacji w postaci zeszytu Infinity Wars Prime, czyli wstępu do nowego eventu Marvela (Infinity Wars właśnie) W tejże recenzji skupię się na tym drugim komiksie. Czy warto było przeczytać IWP od Gerry’ego Duggana?
UWAGA! W TEKŚCIE ZNAJDUJĄ SIĘ SPOILERY DOTYCZĄCE INFINITY COUNTDOWN #1-5
Kamienie Nieskończoności to najpotężniejsza broń we wszechświecie. Kto posiada władzę nad sześcioma klejnotami, ten może zniszczyć wszystko, co stoi mu na drodze bądź dokonać w zasadzie innych niemożliwych czynów. Zdają sobie z tego sprawę również herosi, którzy odpowiedzialni są za ochronę poszczególnych kamieni. W związku z wydarzeniami przedstawionymi w Infinity Countdown zmienił się trochę skład drużyny Infinity Watch, strzegącej wszystkich sześciu klejnotów. Strażnicy Galaktyki, na czele z Draxem, wywalczyli sobie Kamień Mocy. Adam Warlock zdobył Kamień Dusz, walcząc z bezwzględnym Ultronem (Pymtronem?). Kamień Umysłu znajduje się u Turka Barreta, Kamień Czasu spoczywa w Sanctum Sanctorum u Doktora Strange’a, Kamień Rzeczywistości posiada Kapitan Marvel, a Black Widow odziedziczyła Kamień Przestrzeni po Wolverine’ie. Wkrótce jednak zjawia się Thanos, który pragnie zebrać wszystkie błyskotki i zdobyć należytą mu władzę. Czy powiedzie mu się? Czy bohaterom uda się pokonać Szalonego Tytana? Kim jest tajemnicza postać w czarnej pelerynie?
Szczerze mówiąc, to naprawdę nie wiem, co mogę o tym komiksie powiedzieć tak, żeby nie zaspoilerować istotnych wydarzeń. Wszystko zaczyna się dość niewinnie jak na historię z postaciami, które zwykły sprawiać największy chaos w galaktyce. Potem akcja znowu przeskakuje w inne miejsce, gdzie dwóch herosów w pelerynach podejmuje decyzje o losach Kamieni. To właśnie w tej scenie dostałam zawału, nawiasem mówiąc. Następnie widzimy nowo-wprowadzoną postać, która może totalnie odmienić losy całego konfliktu. Myślę, że ten jeden zeszyt to kolejne przedstawienie ciągu wydarzeń, które doprowadzą do kulminacyjnego momentu. W związku z tym ciężko mi ocenić IWP #1 pod względem fabularnym. Mogę jednak powiedzieć, iż mam przeczucie, że będzie się działo!
Za stronę graficzną woluminu odpowiada Mike Deodato Jr., a za kolorystykę Frank Martin. Prawdę mówiąc, to nie podoba mi się ten komiks, jeśli chodzi o generalną prezencję. Kreska jest cienka i chaotyczna, przez co obrazki nakładają się na siebie i czasami niewiele widać. Barwy wcale nie ułatwiają zadania. W większości jest mrocznie, ponuro, ciemno, ale na szczęście momentami jest nieco bardziej kolorowo. Mam nadzieję, że w kolejnych numerach z serii będzie nieco jaskrawiej.
Nie umiem na razie nic więcej powiedzieć na temat numeru #1, chociaż bym chciała, ale odebrałabym Wam wówczas przyjemność z lektury. Zapowiada się naprawdę ciekawie i zdecydowanie mrocznie. Czuć w powietrzu, że coś się święci i czyny bohaterów mogą mieć poważne skutki w przyszłości. Tym bardziej, że już w pierwszym zeszycie są co najmniej dwa zwroty akcji, które mnie zdecydowanie wbiły w fotel.
Podsumowując, Infinity Wars Prime to dopiero początek prawdziwej historii. Przeczuwam, że sporo może się wydarzyć, a założę się, że tak jak film to uczynił, moje serce zostanie wystawione na emocjonalny rollercoaster. Tym czasem zapinam pasy i czekam na kontynuację.
Autorka: Rose (Vombelka)