„Astonishing X-Men: Życie X” (Tom 1) – Recenzja

Astonishing X-Men: Życie X (Tom 1)
Nowe szaty X-Men

Kto czytał All-New X-Men i Uncanny X-Men Briana Michaela Bendisa ten wie, że były jednymi z najlepszych serii, jakie miała do zaoferowania linia wydawnicza Marvel Now. Scenarzysta nie tylko odświeżył ich losy, czyniąc bohaterów przy tym atrakcyjnymi dla zupełnie nowych czytelników, ale także poruszył wiele ciekawych tematów i stawiał ważne pytania. Jego następcą został twórca Czarnego młota i Łasucha, Jeff Lemire i chociaż już tego poziomu nie osiągnął, stworzył udany cykl, który czytało się z przyjemnością. Teraz opowieść przechodzi w ręce Charlesa Soule’a i nadal jest dobrze. Wybitna pozycja to to nie jest, ale zabawa w trakcie lektury jest naprawdę przyjemna.

Pradawne zło błyskawicznie przejmuje kontrolę nad kolejnymi jednostkami i społecznościami. Kto kryje się za tym zagrożeniem? Psylocke, Loganowi, Archangelowi, Gambitowi i innym szybko udaje się zdemaskować wroga. Jakie zamiary ma tajemniczy Król Cieni? Część drużyny wyrusza do wymiaru astralnego, żeby zmierzyć się z groźnym przeciwnikiem. Wkrótce okaże się, że X-Men mogą liczyć na wsparcie niespodziewanego sojusznika. Ale czy to wystarczy?

Astonishing X-Men

Autorem scenariusza jest Charles Soule (Inhumans kontra X-Men, Thunderbolts), a rysunki stworzyli Jim Cheung, Mike Deodato jr., Ed McGuinness, Carlos Pacheco, Ramon Rosanas i Mike Del Mundo.

Charles Soule, jak każdy twórca X-Men zaczynający swój run, skupia się na tym, by otworzyć nowy rozdział opowieści i zarazem stworzyć własny skład drużyny. I wychodzi mu to dobrze. Swoją opowieść zaczyna po evencie Inhumans kontra X-Men, mając poniekąd czystą kartę, co pozwoliło mu na nowy start i ubranie marvelowskich mutantów – metaforycznie oczywiście – w nowe, choć jednocześnie stare przecież szaty.

Jednocześnie doskonale pamięta, że przede wszystkim, że to seria superhero i musi tu być szybka akcja, zagrożenia dla bohaterów, szczypta tajemnicy, szybkie tempo… Nie ma tu zbyt wiele miejsca na humor, bo tak jak Lemire, Solue idzie dość poważną drogą, ale nie ma tu patosu, jaki królował w serii w latach 90. XX wieku, chociaż jednocześnie, jak wszyscy autorzy, tak i ten korzysta z dorobku poprzedników pracujących nad tytułami o mutantach w tamtym okresie.

Do tego komiks został znakomicie wprost zilustrowany. Jim Cheung i Mike Deodato jr to bez dwóch zdań największe gwiazdy tej serii i prawdziwi mistrzowie w swoim fachu. Reszta też radzi sobie dobrze, a całość wpada w oko. Reasumując, nowa seria Astonishing X-Men to udane otwarcie nowego rozdziału przygód marvelowskich mutantów. Typowy komiks środka, gdzie dzieje się dużo i szybko, ale ma swój urok i warto go poznać. Jestem ciekaw, co dalej z tego wyniknie i mam nadzieję, że inne tytuły z X-Menami wkrótce pojawią się na polskim rynku, bo to nadal jedna z moich serii od Marvela.


Autor: WKP


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Diziti

Dla mniej wytrawnych czytelników jest Wolverine. To pewnie skojarzą go z X-MEN. A tak serio to X-MEN to najbardziej znana grupa po unicestwieniu niektórych Avengers w Endgame.

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x