„Avengers: No Road Home #1” (2019) – Recenzja

Avengers: No Road Home #1

Po lekturze Champions, która okazała się bardzo pozytywnym zaskoczeniem, postanowiłam sięgnąć po starszą wersję superbohaterskiego zespołu, czyli najnowszy zeszyt, traktujący o przygodach Mścicieli (Avengers: No Road Home #1) od Marka Waida, Ala Ewinga oraz ponownie Jima Zuba, który ostatnio pnie się na wyżyny komiksowej kariery. Czy i tym razem udało się autorom wciągnąć czytelnika niemalże od pierwszej strony?

Akcja pierwszego woluminu Avengers: No Road Home skacze nieco po różnych lokacjach. Na początku widać Herkulesa, który ciepło wspomina swój pobyt na Olimpie, a podczas jednej z misji spotyka Rocketa Raccoona, nieudolnie próbującego wyjaśnić swoje trudne położenie. Później zetknąć się można z Clintem Bartonem (Hawkeye) oraz Scarlet Witch, miło dyskutujących przy posiłku o nowych życiowych zmianach. Następnie czytelnik ma do czynienia z Bruce’em Bannerem (Hulk), który niespodziewane przybiera zielony kolor skóry; z kolei w przestworzach latają sobie Monica Rambeau (Spectrum) oraz Vision, szukający sensu w życiu w obliczu swojej śmierci. Wszystkie te postaci jednoczy Voyager, w misji, która może doprowadzić do zagłady świata. Królowa Nocy, Nyx, przebudziła się i pragnie odzyskać to, co jej się należało. Czy osiągnie swój cel? Jak poradzą sobie nowi bohaterowie w składzie Avengers? Będą umieli działać w zespole?

Powiem szczerze, że na dzień dobry miałam mieszane odczucia. Połapanie się, gdzie, co i jak (mimo że, jak wspomniałam, miejsce akcji nieustannie się zmienia), nie było problemem. Chodzi mi raczej o klimat, jaki każda z tych postaci wokół siebie roztacza. Mitologia miesza się tu z magią, technologią, kosmologią i współczesnością. Obawiałam się początkowo, że taki mix nie przypadnie mi do gustu. Owszem, znam więcej ugrupowań o bardziej różnorodnym składzie, lecz gdzieś z tyłu głowy coś mi nie pasowało. Nie umiem jeszcze stwierdzić dlaczego. Być może wraz z postępem akcji coś się zmieni w moim odbiorze, a przynajmniej taką mam nadzieję.

Ponadto ciężko też wspomnieć o jakichkolwiek relacjach między bohaterami. Na pewno czekam na interakcje herosów z Rocketem, który jest moim ulubionym członkiem ekipy Strażników i po prostu go uwielbiam. Interesuje mnie też wątek Visiona, który godzi się ze swoim losem, bo wie, że wkrótce jego życie dobiegnie końca. Mam za to przeczucie, że Herkules odegra sporą rolę w przyszłych zeszytach.

Za stronę graficzną pierwszego tomiku odpowiadają Paco Medina oraz Juan Vlasco, a za kolorystykę Jesus Aburtov. Jak na razie wizualnie zeszyt prezentuje się nienagannie. Barwy są dosyć jasne i zimne, gdzie dominują różne odcienie niebieskiego, a rzadziej czerwonego. Kreska z kolei jest dosyć wyraźna i podczas scen akcji z łatwością można się połapać, co gdzie jest.

Generalnie uważam, że pierwszy numer Avengers jest naprawdę porządny. Stanowi przyzwoity początek serii i świetne wprowadzenie do właściwej akcji wraz z ukazaniem nowego składu bohaterów. Mam nadzieję, że z czasem fabuła nabierze tempa, zwłaszcza że intryguje mnie nowy złoczyńca, z którym herosi muszą się zmierzyć. Avengers: No Road Home zapowiada się dosyć dobrze i oby tylko z czasem było jeszcze lepiej, bo na razie odczuwam lekki niedosyt!


Autorka: Rose (Vombelka)

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x