„Betsy Braddock: Captain Britain #1” (2023) – Recenzja

Betsy Braddock: Captain Britain #1 (2023)
Betsy Braddock wraca do domu

Elizabeth Betsy Braddock lubiłem zawsze. Najbardziej w czasach, kiedy była członkinią X-Men – Psylocke. A już totalnie, gdy rysowali ją Jim Lee albo bracia Kubertowie. Ale i w odsłonie Kapitanowej też ją lubię. I powiem szczerze, że ten zeszyt, choć nic to takiego w zasadzie, przypadł mi do gustu.


THE CAPTAIN COMES HOME! And she’s got a whole new mission! With Otherworld settled, Braddock Manor restored, and her brother Captain Avalon at her side, you’d think things look pretty good for Betsy Braddock. Only it turns out, good ole Britain doesn’t want her back. No one wants a mutant menace carrying the shield of Captain Britain, and Betsy’s made more than a few enemies along her way. Quest-less and country-less, Betsy must define a role for herself. A fresh take on a beloved character, don’t miss the latest Tini Howard extravaganza and fan-favorite artist Vasco Georgiev’s Marvel debut!


Rodzinka Braddocków kopie tyłki. Lepiej się tego podsumować nie da. Tini Howard nie wspina się tu na wyżyny swoich możliwości. Przyznam, że czasem wieje tu nudą, jakby brakowało pomysłu, jak dotrzeć z jednego punktu do drugiego, ale jednocześnie o dziwo jest to całkiem urocze i ujmujące. Więc mógłbym narzekać, sarkać, zrzędzić – po trzydziestce będąc, mam pełne prawo, stary już jestem – ale po co, skoro bawiłem się całkiem nieźle?

Jest akcja. Jest gadanie. Jest sporo postaci, ale też i nie ma chaosu. Nie brakuje w tym wszystkim za to lekkości i miłej dla oka szaty graficznej. Szaty cartoonowej, mocno kolorowej, dosc widowiskowej, ale dobrze współgrającej z fabułą. Więc jeśli Betsy lubicie – albo może cały ten ród, bo to on w końcu tu rządzi – możecie śmiało sięgnąć.


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x