„Deadly Neighborhood Spider-Man #1” (2022) – Recenzja
Deadly Neighborhood Spider-Man #1 (2022)
Morderczy pajączek z sąsiedztwa
Ten reklamowany jako rewolucyjnie mroczne spojrzenie na Spider-Mana komiks, taki rewolucyjny wcale nie jest. Właściwie żadna to rewolucja, bo Pająk i horror lubią się od dawna, a ujęcie tej postaci w ramach opowieści grozy mieliśmy nie raz i nie dwa. Deadly Neighborhood Spider-Man to zatem powtórka z rozrywki, choć z nieco bardziej rozbudowaną horroro-mistyczną stroną opowieści. Ale mimo wszystko, powtórka naprawdę przyjemna.
A revolutionary dark take on Spider-Man begins here! What is reality and what is dream? What is science and what is magic? At the intersection of all of this stands the Deadly Neighborhood Spider-Man. Peter Parker goes to Los Angeles and what he finds there are definitely not angels. The demons waiting for Peter are going to test him like never before. One demon in particular, a very famous one for Marvel and X-fans in particular, might just eat Spider-Man alive.
To, że Pająk i horror się lubią, wiemy wszyscy. Jeśli nie jest to tak oczywiste, to pamiętajmy, że to właśnie w tej serii marvelowskich mainstreamów, po raz pierwszy pokazano horrorowe postacie (np. Morbius). Poza tym, gdy własny cykl o Spiderze pisał i rysował Todd McFarlane, uczynił z niego opowieść grozy, choć nadal wierną kanonowi. Dodatkowo, za czasów wszelkiej maści Spider-versów, których namnożyło się i to bardzo, widzieliśmy alternatywne światy, gdzie paranormalna groza była normą. A przecież było jeszcze King in Black. Był Sam strach. I dużo, dużo więcej. Cokolwiek więc tu mamy, było. Było nie raz, ale nie było aż tyle razy, by dla fanów takich klimatów, nie był teraz atrakcyjnym.
No i jest. Jest szybko, przyjemnie, nastrojowo. Dzieje się dużo, dzieje w konkretnym tempie, pomysł na to (pretekstowy, ale jednak) jakiś był. Pomysł na razie, jest umiarkowanie wykorzystany, czas pokaże, co z tego wyjdzie, ale czyta się to miło. Graficznie? Początkowo jest świetnie, bo z mrokiem artyści radzą sobie dobrze. Ale gdy pojawiają się sceny zwykłe, rozświetlone i skupione na pokazywaniu nam twarzy bohaterów. Trochę to wtedy leży i kwiczy. Bo detale są miłe i w oko wpadają, ale jako ogół wygląda to dość słabo. Dobrze więc, że scen ciemności jest sporo.
Podsumowując, można. W sumie nawet warto, chociaż nie jakoś szczególnie. Ot miła, horrorowa odskocznia, od typowych przygód Pająka. Choć w sumie sama też jest typowa.
Autor: WKP