„DespiCable & Deadpool #287-289” (Marvel Legacy/2017) – Recenzja
DespiCable & Deadpool #287-289
Niedawno swoją premierę miał zwiastun drugiej części filmowych przygód Deadpoola. Powiem, że był oryginalny i bez wątpienia wybiorę się w przyszłości do kina, żeby pośmiać się z dowcipów Najemnika z Niewyparzoną Gębą. Nastrój absurdu i suchych żartów mi się udzielił i postanowiłam chwycić za komiks Gerry’ego Duggana o tytule Despicable Deadpool.
Wade Wilson, znany jako Deadpool, dostaje zlecenie od pewnego podejrzanego osobnika imieniem Stryfe i ma zabić cztery osoby. Jedną z nich jest Nathan Summers a.k.a. Cable. Wade zawzięcie próbuje wykonać swoje zadanie, co zresztą prawie mu się udaje, kiedy niespodziewanie cała akcja zmienia swój kierunek. Jak dalej potoczą się losy Cable’a i Deadpoola? Kim jest Stryfe i dlaczego chce zabić Nathana? Czy podróż w czasie nie namiesza w aktualnej linii czasowej?
Chyba nie muszę mówić jak bardzo uwielbiam postać Deadpoola. Jest zabawny, ironiczny, sprytny. Po prostu jest postacią nietuzinkową poprzez swój absurdalny sposób mówienia, myślenia, zachowania. Nie ma nic lepszego na poprawę humoru jak przeczytanie komiksu z Najemnikiem w roli głównej. Przyznam się, że początkowo nie rozumiałam czemu chce zabić swojego kumpla po fachu. Wiem, że mieli skomplikowaną relację, ale że musiało dość do takich rękoczynów? Nie zaprzeczam, że głosowałam za Cable’em. Na szczęście w trakcie opowiadania sprawa się rozwiązuje i panowie dochodzą do jakiegoś porozumienia, co mnie niezwykle ucieszyło.
Skoro już wspomniałam o mutancie podróżującym w czasie, to powiem szczerze, że bardzo zaintrygowała mnie ta postać. Widać, że Cable przeszedł przez niejedno piekło, jest doświadczonym wojownikiem i takim ponurakiem, który zdecydowanie preferuje samotność. Jego relacja z Deadpoolem jest bardzo burzliwa i stale ewoluuje. Najpierw się zabijają, potem się jednoczą i tak na zmianę. Wzajemnie się uzupełniają i tworzą naprawdę wybuchowy duet, co stanowi główną siłą napędową Despicable Deadpool.
Za stronę graficzną woluminów odpowiada Scott Koblish, a za kolorystykę Nick Filardi. Jeśli chodzi o kreskę to nie mam większych zastrzeżeń. Generalnie wszystko jest przedstawione wyraźnie i szczegółowo. Momentami miałam problemy w scenach walki, kiedy na jednym obrazku było dosłownie wszystko, a ja nic nie widziałam, ale takich momentów na szczęście nie było dużo. Kolorystyka jest za to świetna. Barwy są raczej ciemne i ponure, ale nie brak tutaj krwistej czerwieni. A uwierzcie mi, krew w komiksie leje się hektolitrami.
Największym plusem komiksu są przede wszystkim sceny walk poprzeplatane paradoksalnymi żartami Deadpoola i toną przekleństw. Poza tym: nieustanne zwroty akcji, ciekawie pokazana relacja między Cable’em a słynnym Najemnikiem oraz cała gama absurdalnych scen z udziałem dinozaurów czy wampirów. Nie brakuje również bryzgającej we wszystkie strony krwi i brutalności, która stanowi symbol i znak rozpoznawczy Deadpoola.
Jeśli chodzi o minusy serii, to mam obawy względem głównego antagonisty. Stryfe to kolejny sztampowy villain, który kompletnie mnie nie kupił. Może i jest potężny, ale totalnie płaski. Może z czasem odegra ciekawszą rolę. Momentami można się też trochę zgubić w scenach, kiedy któryś z głównych bohaterów odbywa akurat podróż w czasie. Chwilami traciłam wątek i musiałam poukładać sobie mniej więcej kiedy akcja ma miejsce i czemu coś dzieje się tak a nie inaczej. Niemniej są to takie drobne niuanse, które wcale nie odbierają radości z czytania lektury.
Summa summarum, Despicable Deadpool to naprawdę fajny komiks. Czyta się szybciutko i płynnie, można się pośmiać czy niejednokrotnie zostać zaskoczonym. Przyznam jednak, że odradzałabym czytanie komiksu osobom o słabym żołądku. Krew naprawdę leje się strugami, a kończyny i organy wewnętrzne latają we wszystkie strony. Jeśli jednak nie masz z tym problemu, nie wahaj się i chwytaj za Despicable Deadpool!
Autorka: Rose