„Doctor Strange #1” (2023) – Recenzja
Doctor Strange #1 (2023)
Strange wraca
To, że Doctor Strange wróci, było bardziej, niż oczywiste. Bo Marvel co chwila kogoś uśmierca i przywraca, do znudzenia wręcz. W sumie tylko nieliczni jak dotąd zza grobu nie wrócili – a przynajmniej nie jako oni sami (ot choćby ich klony czy inni uzurpatorzy), choć czasem jako duchy też gościli. Więc Strange musiał wrócić i wrócił. I zrobił to w przyjemnej, choć mocno prostej formie, która bardziej niż na akcji, skupia się na postaci, a to zawsze jest na plus.
Stephen Strange is back! Reunited with Clea and Wong, it’s back to business as usual for the Sorcerer Supreme. Have your children fallen into a deep nightmarish slumber? Are demonic refugees invading your home? Is your husband possessed by a satanic entity? Then call Doctor Strange! Join Jed MacKay (MOON KNIGHT, BLACK CAT) and Pasqual Ferry (NAMOR: CONQUERED SHORES, SPIDER-MAN: SPIDER’S SHADOW, THOR) as they begin a new chapter in the life of the Master of the Mystic Arts!
Żyjemy w czasach, gdzie w komiksach głównego nurtu coraz mniej liczy się treść czy oryginalność, a króluje przede wszystkim akcja, która ma maskować niedociągnięcia całej reszty. A tych niedociągnięć jest masa. Więc czytelnik, które jakieś oczekiwania od opowieści ma, cieszy się, kiedy twórcy postanawiają skupić się na czymś więcej, niż tylko waleniu się po mordach. I cieszy to też tym razem.
Okej, ten Strange jest prosty, rysu psychologicznego postaci jakoś bardzo nie pogłębia, ale stara się. Scenarzysta nie zapomina też, że to superhero, więc mamy akcję, mamy gościnne występy bohaterów, jak Spider-Man, ale przede wszystkim to historia skupiona na Strange’u, tym kim i jaki jest i jak sobie radzi. Czyta się to fajnie, tekstu jest sporo, choć jednocześnie bez przesady, a całość jest ciekawa i optymistycznie nastrajająca na przyszłość.
Więc śmiało możecie sięgnąć. Czy lubicie Strange’a i chcecie czegoś nowego, czy też macie ochotę zacząć w tym miejscu – zeszyt sprawdzi się w obu przypadkach. Przyjemnie zilustrowany (choć kreska czasem mogłaby być mocniejsza, a kolor bardziej stonowany), wpada w oko. I ogólnie, po prostu, przyjemny jest.
Autor: WKP
Doktor Strange to kultowa postać. Nikt nie umie tak zaginąć czas jak Doktor Strange. Bez niego Avengers nie pokonało by szalonego tytana Thanosa. A przecież jego początki nie były pozytywne. Dopiero po wypadku nabył niesamowitej mocy od Starożytnej. Która go nauczyła praktycznie wszystkiego.