„Guardians of the Galaxy #1” (2019) – Recenzja
Guardians of the Galaxy #1 (2019)
Thanos nie żyje! Niech żyje Thanos!
Sankturium – okręt Szalonego Tytana – dryfuje spokojnie wśród gwiazd Sektora X. Na jego pokładzie zebrali się prawie wszyscy ważniejsi bohaterowie, anty-bohaterowie oraz złoczyńcy znani w głównym uniwersum wydawnictwa Marvel. Zgromadzili się, by być świadkami wielkiego wydarzenia, które może wpłynąć na kształt Ziemi-616, jaką znamy. Zakochany w Śmierci Thanos dołączył do Niej. Jego zimne ciało jest dowodem upadku jednego z największych złoczyńców. Jednak pozostawił wiadomość – ostatnie słowa Tytana, będące przepowiednią triumfalnego powrotu. Oto pierwszy zeszyt najnowszej komiksowej odsłony składu Guardians of the Galaxy.
Autorem scenariusza zeszytu będącego tylko preludium do znacznie większych wydarzeń jest Donny Cates (autor kupił mnie swoją poprzednią mini-serią – składającą się z pięciu zeszytów Cosmic Ghost Rider – którą trafił idealnie z humorem oraz głębią wykreowanych postaci). Nowi Strażnicy Galaktyki są intrygujący ze względu na fakt, iż scenarzysta prowadzi historię w inny sposób niż wcześniejszą serię. Pierwszy zeszyt jest mocno nacechowany podniosłością wydarzenia otwierającego tę przygodę. Przygodę Star-Lorda i jego gromadki mniej lub bardziej dopasowanych do siebie kompanów. Nie znaczy to, że komiks pozbawiony jest humoru. Ten ważny dla mnie element został tu wpleciony w bardzo subtelny, delikatnie ironiczny sposób. Wszystkie wspomniane elementy sugerują, iż szykuje się solidna komiksowa historia, która jest warta uwagi.
Za styl graficzny oraz kolory odpowiedzialny jest tym razem duet Geoff Shaw/Marte Garcia. Artyści obrali kierunek inny niż poprzednia praca Donny’ego Catesa. Pierwszy zeszyt jest bardzo ciemny. Zastosowana paleta barw podkreśla podniosły oraz ponury temat śmierci jednego z największych wrogów kosmosu. Projekty postaci oraz kreska są bardzo szczegółowe, dzięki czemu otrzymujemy postacie o względnie realistycznym wyglądzie. Nie znajdziecie tutaj przerysowań oraz karykaturalności. Patrząc w każdy kadr, widzimy charakter danej postaci. W wyjątkowych przypadkach nawet niepotrzebne są słowa, by oddać to, po której stronie barykady stoi dany bohater.
Nowi Guardians of The Galaxy nie są komiksem dla osób znających „kosmicznych Avengers” z ich kinowej interpretacji. W pierwszym zeszycie nie uświadczycie większości znanych wam bohaterów. Jednak, jeśli zaciekawił was motyw krążący wokół martwego ciała Thanosa, to znaleźliście miejsce dla siebie. Zeszyt z jedynką zawiązuje wątki oraz nakreśla kierunek lotu Strażników. Mimo „zapachu trupa” w tle, otrzymujemy całkiem świeżą, wartą waszej uwagi wizję kosmicznej drużyny.
Ciekawi mnie, jakie są wasze odczucia względem nowej zbieraniny kosmicznych wyrzutków. W oczekiwaniu na kolejny zeszyt z nowymi przygodami Star-Lorda,
Autor: Buarey