„Inferno #1” (2021) – Recenzja
Inferno #1 (2021)
Mutanckie piekło?
Przygody X-Men pisane przez Hickamana były najlepszym, co w serii wydarzyło się od dawna. Teraz dyżur scenarzysty nad cyklem dobiega końca, a pierwszym rozdziałem wielkiego finału staje się ten zeszyt – Inferno #1. Zeszyt, jak zawsze dla Hickmana, udany, poważny, intrygujący i pozostawiający po sobie uczucie niedosytu.
THE CULMINATION OF JONATHAN HICKMAN’S X-MEN BEGINS HERE! “There will be an island—not the first, but the last…” Promises were made and broken. The rulers of Krakoa have been playing a dangerous game with a dangerous woman, and they are about to see how badly that can burn them. Mastermind of the X-Men JONATHAN HICKMAN brings his plans to a head, joined by an incredible lineup of artists beginning with VALERIO SCHITI… as one woman follows through on her promise to burn the nation of Krakoa to the ground.
Hickman chyba lubi powracać do klasycznych opowieści. Jedno z jego najsłynniejszych dzieł dla Marvela to zwieńczona Tajnymi wojnami opowieść o zderzeniach światów – a i temat ten, i tytuł, były już wcześniej wykorzystywane nie raz. Teraz też wraca do znanego wszystkim tytułu, a dokładniej Inferno, wydarzenia z lat 90., którego fragmenty mogliśmy czytać w Amazing Spider-Manach od TM-Semic, a niedługo poczytamy też w najnowszym tomie Amazing Spider-Man: Epic Collection.
Ale Hickman do tematu podchodzi po swojemu. I robi to znakomicie. Opowieść, jak na niego przystała, jest poważna, dosadna, mroczna, widowiskowa i nieoczywista. Świetny klimat, chęć zawarcia czegoś więcej i znakomite ilustracje, dopełniają dzieła. A całość okazuje się bardzo udanym wstępem do zwieńczenia znakomitego runu. Aż szkoda, że Hickman żegna się z mutantami, bo jego kontynuatorzy prawie na pewno nie sprostają oczekiwaniom, jakie pojawią się po jego odejściu.
Autor: WKP