„Iron Fist #1” (2017) – Recenzja
Iron Fist #1
Marzec był ważnym miesiącem dla fanów adaptowania komiksów na inne formy przekazu. W końcu dostaliśmy rewelacyjnego Logana, czy cieszącego się póki co dobrą opinią Ghost in the Shell; kina nie były jednak jedynym miejscem, by zobaczyć znanych bohaterów historii obrazkowych w wydaniu aktorskim. Kontynuując swoją linię seriali o bohaterach Marvela, Netflix zaprezentował w marcu pierwszy sezon show zatytułowanego Iron Fist. Produkcja przyjęła się z bardzo mieszanymi opiniami, z których jednak przeważające były te negatywne. Również w tym miesiącu – nie przypadkiem, nie oszukujmy się – Marvel rozpoczął nową serię z Żelazną Pięścią.
Jak możemy przeczytać w oficjalnym opisie Iron Fist #1:
Ku’n Lun legło w gruzach. Chi buzujące w pięści Danny’ego jest niespokojne. Czy Iron Fista czeka jakaś przyszłość? Danny Rand doprowadza się do stanu krytycznego, znajdując walki, które dowieść mają jego wartości. Ale walka, która może go przerosnąć być może znajdzie go sama…
Cóż, mówiąc wprost, ten synopsis zdradza właściwie wszystko, co znajdziecie na kartach pierwszego numeru. Podobnie jak w serialu Netflixa, najwięcej radości z lektury wyniosą najpewniej czytelnicy, którzy nie są oddanymi fanami przygód Danny’ego. Rand przedstawiony w tym komiksie w pewnym stopniu przypomina tego serialowego; nie jest zbyt żartobliwy, wygląda na cierpiącego, a jedyny przejaw typowej dla tej postaci pewności siebie i delikatnej lekkomyślności, znajdziemy na początku historii. Dalej serwowany będzie jedynie wewnętrzny ból i, otaczający wszystko i wszystkich, mrok i powagę. Dopiero końcówka daje nadzieję na większą i –liczmy na to- mniej przyziemną przygodę. Cały zeszyt jest w zasadzie trochę zbyt długim wstępem do fabuły – a przynajmniej takie sprawia wrażenie.
Warstwa wizualna Iron Fist #1 jest… w porządku. Po prostu w porządku, nic ponadto. Nie sądzę, by rysunki Mike’a Perkinsa kogoś zachwyciły, ale z pewnością nie zakłócają w żaden sposób odbioru komiksu. To trochę problem pierwszego odcinka Iron Fist; zarówno ilustracje Perkinsa, jak i scenariusz Eda Brissona są poprawne, ale bez wyrazu. To zresztą mankament bliźniaczy do tego, który toczył netflixowy obraz o tym bohaterze.
Oczywiście na tym etapie nie da się stwierdzić ani prognozować czy seria będzie ciekawa i zadowoli fanów postaci. W czasach, w których komiksy z dużych wydawnictw pisane są pod kątem późniejszych wydań zbiorczych, pierwszy zeszyt może znaczyć tyle, co nic. Jeśli jednak nie jesteście wielkimi wielbicielami perypetii Danny’ego Randa, serial nie zrobił na Was wrażenia i/lub macie ograniczony budżet w tym miesiącu, śmiało możecie pominąć pierwszy epizod serii Iron Fist.
Autor: Pan Kulka