„King in Black: Captain America #1” (2021) – Recenzja
King in Black: Captain America #1 (2021)
Kapitan Ameryka kontra zło!
Niezbyt wyszedł twórcom ten zeszyt. Po wielu świetnych dodatkach do eventu King in Black, często nawet lepszych, niż zeszyty głównego wydarzenia, tym wyraźniej widać, że King in Black: Captain America to nic innego, jak odcinanie kuponików. Przeczytać się to da, ale niestety nie znalazłem w tym zeszycie nic, co naprawdę by mi się spodobało.
Captain America is in a brutal battle to win the streets of Manhattan back from Knull’s forces, aided by the Winter Soldier and the Falcon…but there’s a darkness inside Steve that he’s struggling to shake. Can his closest friends help him through, or will he succumb to the shadows? Danny Lore (IRONHEART 2020) and Mirko Colak (DEADPOOL, PUNISHER) join forces for a twisted and terrifying story at the heart of the war against Knull!
Nie każdy dodatek do eventu może być dobry, to wiedzą raczej wszyscy. Po co jednak wypuszczać przeciętne komiksy, jeśli można byłoby ograniczyć się do tych naprawdę dobrych? Oczywiście dla pieniędzy, bo jeśli ktoś kupuje event i chce mieć wszystkie tie-iny (serie/zeszyty powiązane z głównym wydarzeniem), kupi też i te słabe, byle mieć pełną kolekcję. I takim tie-inem jest właśnie ten zeszyt ze Stevem, Buckym i Samem.
W skrócie King in Black: Captain America to po prostu jeszcze jedno superbohaterskie mordobicie. Akcja jest szybka, dzieje się sporo, dzięki czemu komiks nie nudzi, ale właściwie nie ma tu miejsca na nic poza tym. Przez to cierpi jakość. Bo z zeszytu można było dużo więcej wycisnąć, a wyszło kolejne zachowawcze dziełko dla zagorzałych fanów.
I nie ocaliła tego rónież szata graficzna. Gdyby tak zmienić rysownika, zeszyt zyskałby lepszy klimat, niestety kreskówkowa kreska Mirko Colaka jakoś nie pasuje do historii, której bliżej powinno być do horroru, niż prostej rozrywki superhero. W efekcie dostajemy zeszyt, który przeczytać można, jeśli się uprzecie, ale nie trzeba, bo niewiele on oferuje. Nie nudzi, nie męczy, ale i nie ma w sobie nic, co zrobiłoby wrażenie.
Autor: WKP