„Phoenix Resurrection: The Return of Jean Grey #3” (2018) – Recenzja

Phoenix…
She will rise again.

Taki napis widnieje na nagrobku Jean Grey-Summers, jednej z mutantek, której klasyczna Dark Phoenix Saga zagwarantowała zaszczytne miejsce w historii komiksu – i moment ten właśnie nadszedł. Jej śmierć stała się jednym z najważniejszych zgonów w świecie Marvela, a jej kolejne powroty i odejścia, tak jak pojawienia się mocy Phoenix, zawsze przyciągały uwagę czytelników. Nic więc dziwnego, że dałem się skusić na kolejne, wielkie zmartwychwstanie Jean, ale muszę przyznać, że nie żałuję, bo to udana historia, która po słabszym drugim zeszycie znów chwyta wiatr w żagle i dostarcza solidnej porcji dobrej zabawy miłośnikom Dzieci Atomu.

Phoenix Resurrection

Obecność Phoenix objawia się coraz wyraźniej i w coraz to bardziej intensywny sposób, kiedy wokół nastoletniej Jean Grey z przeszłości zaczynają dziać się kolejne dziwne rzeczy. Atakujące ją wspomnienia i napady psychicznych mocy sprawiają, że dziewczyna nie potrafi poradzić sobie z tym, co nadciąga. Ale co właściwie nadchodzi?

Tego właśnie starają się dowiedzieć X-Men, którzy odwiedzają cmentarz Cockrum Hill, by przekonać się, że grób Jean Grey jest rozkopany i pusty. Czyżby rzeczywiście tym razem to nie tylko moc Phoenix powracała na Ziemię, ale także jej pierwsza ziemska nosicielka? Wszystko na to właśnie wskazuje. W końcu młoda Jean spotyka swoją dorosłą wersję, jednak czy to rzeczywiście ta sama kobieta, która do niedawna była martwa?

Phoenix Resurrection

Cóż, z Jean różnie to bywało. W całkiem niezłym, ale niestety nie wybijającym się ponad przeciętność komiksie Phoenix: End Song wróciło przecież jej ciało. Zostało ono wtedy przejęte przez moc kosmicznego bytu, więc właściwie wszystko jest możliwe. Ale w końcu pani Grey-Summers powraca na łamy x-serii. I choć jeszcze nie wiemy na ten temat zbyt wiele, jest się z czego cieszyć. Wiadomo, że ten moment musiał nastąpić. Tytuł serii mówił wszystko. Dobrze, że twórca nie zwlekał dłużej, bo teraz, kiedy Jean znów jest między nami, można na dobre rozpocząć całą opowieść. Wprowadzenie było w końcu udane, zwlekanie już niestety mniej, ale to, na szczęście, mamy już za sobą.

W trzecim zeszycie głównej opowieści (są jeszcze tie-iny czyli najnowsze zeszyty serii Jean Grey z młodą Jeanie u steru, w których dopowiedziane zostaną niektóre rzeczy, jak choćby, co się stało z zaginionymi telepatami) akcja przyspiesza, a scenarzysta stara się nas zaintrygować, jak tylko może. Mnoży więc pytania, a jednocześnie skąpi nam nieco epickich scen. Phoenix wyskakuje z wody i to właściwie tyle jeśli o nią chodzi, młoda Jean „wspomina” katastrofę, w której przebudziła się w niej jego moc jeszcze przed Dark Phoenix Sagą, a potem pojawia się ta właściwa. I na tym widowiskowość się kończy. Niby to tylko 20-stronnicowy zeszyt, ale dać trzy sekwencje o długości jednej czy dwóch stron to trochę zbyt mało, choć trzeba przyznać, że scena ucieczki nastoletniej Grey do domu jest naprawdę klimatyczna.

Phoenix Resurrection

Szata graficzna też jest udana. Realistyczna, czysta kreska, typowa dla współczesnych komiksów, niezły kolor… Najlepsza w tym wszystkim jest nastrojowa okładka, ale na środek też nie można narzekać. To wszystko, w połączeniu z niezłą fabułą, daje naprawdę dobry komiks. Może nie rewelacyjny, ale naprawdę udany, a czego chcieć więcej po współczesnej, mainstreamowej opowieści graficznej? Ważne, że fani X-Men będą zadowoleni, bo to w końcu produkt dla nich.


Autor: WKP


Recenzja zeszytu drugiego – Klik!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x