„Planet Hulk: Worldbreaker #1” (2022) – Recenzja
Planet Hulk: Worldbreaker #1 (2022)
Powrót na planetę Hulka
Nigdy nie rozumiałem zachwytów nad eventem Planet Hulk. Przeczytałem tę historię i nawet była „nawet spoko”, ale szybko wypadła mi z głowy. Może to z winy braku tie-inów? Więc sięgnąłem po całość, z dodatkami, z kontekstem. I co? I też mi to nie leżało. Jakoś nudziłem się jeszcze bardziej i tylko przy dodatkach, a dokładniej prologu z Fantastyczną Czwórką dobrze się bawiłem, ale to ze względu na dobry scenariusz i wątki, które akurat z Planetą za bardzo powiązane nie były. Więc dla mnie zbędny jest i ten zeszyt, w którym do tematu się wraca. Może fanów opowieści kupi to bardziej, ale dla mnie historia ta jest mocno przeciętnym odcinaniem kuponików. Choć bardzo ładnie rysowanym.
A thousand years from now on the planet Sakaar, a young woman with green skin searches for the legendary Green Scar to help save her brother from a group of apocalyptic cultists. But which Hulk will she find? And after all these years, is he truly the Sakaarson, who will save us all — or the Worldbreaker, who will destroy us? A shocking expansion and culmination of the mythos of Sakaar and the heart of the Hulks from PLANET HULK scribe Greg Pak and visionary DEVIL’S REIGN artist Manuel Garcia.
Wsiąkł Greg Pak w pisanie Hulka, jak niegdyś wsiąkł w temat Peter David. Więc pisze, więc czasem coś dorzuca i… I niekiedy jest dobrze, niekiedy przeciętnie. Tragicznie nie było, ale mało czytałem, więc nie będę się wypowiadał. Teraz jest… No jest. I to właściwie tyle. Akcja, trochę ukazywania przyszłości – ale ta marvelowska przyszłość nudzi mnie monotonią od lat niestety, a tu tego nie przełamano – i… No i tyle.
Sałata to nie moja bajka. Skaar to postać, która jeszcze mniej do mnie trafia. Więc siłą rzeczy zeszyt nie miał prawa do mnie trafić, prawda? Nieprawda, bo gdyby był autentycznie świetny, nie przeszkodziłoby mu to w niczym. Ale nie trafił. Przeczytałem i już właściwie nie wiem o czym, tak mało angażujące to było. W głowie zostało mi kilka scen. I rysunki. Tyle. Co tu gadać, dla fanów rzecz i nic poza tym.
Autor: WKP