„Red Goblin: Red Death #1” (2019) – Recenzja
Red Goblin: Red Death #1 (2019)
Dead is the New Red
Kiedy Red Goblin debiutował w serii Amazing Spider-Man, zastanawiałem się, po co w ogóle robić taką postać. Owszem, Goblin należy do najbardziej sztandarowych wrogów Pajęczaka, jednak jest to jednocześnie postać kiepska. Na dodatek do cna wyeksploatowana. Kto liczy ile było jej wariacji? Red Goblin nie stanowił ani odświeżenia, ani szczytu możliwości tej postaci. Aż dziw, że zdecydowano się na ten zeszyt. Na szczęście nie jest to część jakiejś mini-serii, a jedynie jednorazowa przygoda. I to całkiem niezła.
Uwaga, jeśli nie czytaliście Amazing Spider-Mana o Red Goblinie, pomińcie opis fabuły, bo zawiera spoilery. I to poważne.
A zatem po kolei. Red Goblin to nic innego, jak pierwszy Green Goblin czyli Norman Osborn, który powrócił do tej roli, ale w o wiele bardziej szalonej formie, bo połączonej z Carnagem. Walka z nim skończyła się tragicznie dla jednej z ważniejszych postaci, ale o tym, co było potem, poczytajcie już sami. W tym zeszycie zaś, Rob Fee, Patrick Gleason i Sean Ryan snują dla nas nieznane wcześniej epizody z życia Czerwonego Goblina.
Pytanie tylko po co. Odpowiedź jest oczywista – dla pieniędzy. Bo nic z tego nie wynika. Owszem, to niezły komiks, ale po wszystkim zostaje pytanie, po co to było? Ani nic nie wniosło, ani nie zmieniło. Lubię opowieści spod szyldu retcon, ale ta do nich nie należy. To typowe untold stories, których nie trzeba czytać. Odcinają jedynie kupony od serii i wypadają z pamięci równie szybko, jak się je czyta. Chciałbym powiedzieć, że w tym wypadku potencjał był… ale nie, nie było go. Jak podobne opowieści powinno się robić pokazał lata temu komiks Lobo/Maska, tu zabrakło wszystkiego, co tam tak zachwycało i zachwycić mogłoby tutaj.
O dziwo to scenariusz wypada lepiej, niż rysunki. Nijakie grafiki nie trafiają do mnie, nie budują też należytego klimatu i nawet sprawiają wrażenie, że artyście nie chciało się nad tym pracować. Fani jednak sięgną i tak i wcale im się nie dziwię, to w końcu jeszcze jeden Pająk do kolekcji, jednak i tak czegoś będzie im brakować.
Autor: WKP
A ten jednostrzałowiec nie miał być dla powrotu carnega i jego namieszania poprzez cult of carnage