„Scarlet Witch” #1 (2024) – Recenzja
Scarlet Witch #1 (2024)
Więcej Wandy
Wanda. Scarlet Witch. Postać z potencjałem, choć często, przez specyfikę jej mocy, których specyfiki i zasięgu nigdy konkretnie w zasadzie nie określono, bywa kłopotliwa i pomijana. Ale miała w swojej karierze kilka absolutnie wielkich historii i jeszcze kilka fajnych jest do opowiedzenia. Co potwierdza ten zeszyt, rzecz niby lekka i prosta, ale dzięki pewnej zwyczajności i skupieniu się na postaciach, zyskuje na jakości i zaciekawia.
STEVE ORLANDO’S SCARLET WITCH RUN REIGNITES! The Scarlet Witch has carved out a haven for herself in upstate New York, but it’s all about to go up in flames. Wanda’s newfound peace has drawn the wrath of a primal force unlike anything she’s ever faced before, and it won’t stop until it razes Wanda’s world to the ground. It’s a clash of titans as Wanda and her allies fight for all she holds dear! What happens when an unstoppable force meets the end of all things? When pure chaos meets pure destruction? Wanda’s about to find out – if she survives long enough. Jacopo Camagni (X-MEN: RED, Nomen Omen) joins writer Steve Orlando for an explosive new chapter of Scarlet Witch’s story!
Fabularnie ta historia jakoś wymagająca nie jest, ale jednocześnie pozostaje fajnie skrojona. Lubię, kiedy tak, jak tu, wszystko skupia się na postaci / postaciach, a nie tylko na akcji, ale jednocześnie nie zaniedbuje bardziej dynamicznych, pełnych akcji czy nawet klimatycznych scen. Wszystko to udaje się scenarzyście upchnąć w jednym zeszycie, który potrafi być i spokojny, niemal leniwy, przegadany, i intensywny.
Czyta się to bardzo przyjemnie, ogląda już nieco mniej, bo jednak graficznie rzecz nie do końca sobie radzi. Z jednej strony fajnie wygląda to jako ogół, w oddaleniu. Z drugiej, zbyt kolorowe jest to wszystko, a twarze postaci wypadają zwyczajnie słabo i jakby z jakiegoś romansidła dla nastolatek, a to niestety nie pasuje do opowieści. Mimo to jednak warto, bo to zwyczajnie, po prostu dobra historia.
Autor: WKP