„She-Hulk #1” (2022) – Recenzja
She-Hulk #1 (2022)
Hulka znów działa
Patrząc na okładkę tego tomu, można odnieść wrażenie, że czeka nas kiepski komiks. Zbyt kolorowy, kiczowaty, tandetny niemalże. Ale nie, historia, którą dostajemy w środku jest naprawdę udana i warta poznania, nie tylko jeśli lubicie She-Hulk.
The best character ever is back in her own series and about to glam up the whole Marvel Universe! Jennifer Walters, A.K.A. the Sensational She-Hulk, is no longer savage and needs to put her life back together. She’s got a career to rebuild, friends to reconnect with (and maybe represent in a court of law) and enemies to…well, she may not want to connect with them, but they are DEFINITELY going to connect with her. And t.he last page of this first issue is going to send Jen down a road she’s never traveled and that will shake up her life and possibly the whole Marvel Universe.
Rainbow Rowell nie jest scenarzystka, której prace by mnie kupiły. Niezłe, ale zbyt młodzieżowe, pozbawione tego czegoś, co znajdowałem u konkurencji – choćby G. Willow Wilson – w odbiorze były przyjemne, niemniej nic nie wnosiły. She-Hulk jednak wypada lepiej. To ciekawa propozycja, skupiona przede wszystkim na bohaterce, a nie akcji, podaną z lekkością i nonszalancją, jakie cenię.
Oczywiście akcja też tu jest, nuta superhero, konieczna w amerykańskich zeszytówkach. Ale dla autorki najważniejsza jest jej postać. I to wychodzi komiksowi na dobre. Do tego dochodzi jeszcze udana szata graficzna, która z miejsca wpada w oko. A wszystko to razem wzięte składa się na sympatyczny komiks. Może podobny do innych tego typu – pisanych dla Marvela przez kobniety – ale nadal wart poznania.
Autor: WKP