„Spider-Girls #1” (2018) – Recenzja
Spider-Girls #1 (2018)
Spider-Laski kopią d….
Pytanie tylko czy w pozytywny sposób, bo to akurat kwestia wcale nie oczywista. Najnowszy Pajęczy event zatytułowany Spider-Geddon właśnie trwa i jeśli czytaliście moje recenzje niektórych zeszytów wchodzących w jego skład, z pewnością wiecie, że daleki (i to jak bardzo) byłem od wszelkich zachwytów. Bo wtórny. Bo nudnawy. Bo naciągany. Bo nieprzekonujący. Podobnych określeń mógłbym mnożyć, ale po co. Wszystko sprowadza się do tego, że Marvel znów nie ma pomysłów na swoje serie i znów odcina kuponiki od tego, co było. Spider-Girls zaś to nic innego, jak kolejny tie-in Spider-Geddonu, nie żadna regularna seria, a trzyczęściowy dodatek mający wspomóc event (czyt. wyciągnąć więcej kasy od czytelników). Jak jednak wypadł?
Na początek kilka słów, o co w tym wszystkim chodzi. Nie będę zdradzał żadnych istotnych dla głównego wydarzenia informacji, więc możecie czytać bez obaw. W skrócie: istnieją Dziedziczący, żyjąca od wieków rodzinka, która zajmuje się zabijaniem Pająków i żywieniem się ich mocą. Zniszczyć ich się nie da, bo potrafią się klonować, zjednoczonym Spiderom z różnych wymiarów udało się ich powstrzymać, teraz jednak powracają i urządzają… cóż, Spider-Geddon. Tyle.
Spider-Girls ukazuje nam losy trzech Spider-Dziewczyn: Spider-Girl (Mayday Parker), Spider-Girl (Anya Corazon) i Spiderling (Annie Parker). Wszystkie łączą siły, by ochronić brata pierwszej z nich przed Dziedziczącymi, którzy chcą go dorwać. A nie będzie to łatwe…
Lekkie, proste i to właściwie tyle, co mogę powiedzieć na temat tego zeszytu. Nie jest to komiks zły, czyta się go szybko i ma przyjemne momenty, ma kilka (kolokwialnie mówiąc) fajnych scen, ma też niezłą akcję, ale nic poza tym. Rzecz do przeczytania i zapomnienia, chociaż gdy czytać cały event, numer po numerze, taki dodatek może nieźle przedłużyć przyjemność. Wątpliwą, co prawda, w tym konkretnym wypadku, ale jednak. Przynajmniej dla tych, którym Spider-Geddon przypadnie do gustu.
Szkoda też, że twórcy nie pokusili się o większe podkreślenie różnic między bohaterkami i nie dorzucili kilku spięć. Czasem wręcz aż się o to prosiło. Jest jednak, jak jest. Z niezłymi rysunkami i kilkoma drobiazgami, dla których warto za Spider-Girls złapać.
Ci, którzy polubili Spider-Geddon albo zwyczajnie czytają każdą opowieść z pajęczego świata, śmiało mogą po ten zeszyt sięgnąć. Reszta jednak niech go sobie odpuści. Są lepsze opowieści z Pajęczycami.
Autor: WKP