„The Incredible Hulk #1” (2023) – Recenzja
The Incredible Hulk #1 (2023)
Horrorowy Hulk raz jeszcze
Phillip Kennedy Johnson to autor tak nijaki, że unikam jego komiksów. To, co zrobił z Supermanem było tak nudne, że odpadłem bardzo szybko, choć postać lubię. Z tego też powodu bałem się także o komis The Incredible Hulk #1 (2023), pod jego dowództwem, naprawdę mocno. I okazuje się, że słusznie, bo chociaż fajnie, że autor poszedł w horrorowe klimaty, trzymając się tego, za co lubiliśmy Nieśmiertelnego Hulka, to jednak wykonanie tego wszystkiego pozostawia dużo do życzenia.
THE AGE OF MONSTERS HAS BEGUN! As an enraged Hulk tries to take control of Bruce Banner’s body permanently, a mysterious immortal turns every monster in the Marvel Universe against Banner in an attempt to free their creator, the primordial Mother of Horrors. With the help of an unlikely new friend, Banner and Hulk must try to stop the world from getting plunged into darkness in this terrifying new series!
Phillip Kennedy Johnson to taki twórca, który niby pomysły ma, ale z ich wykonaniem jest coś mocno nie tak. Bo jakoś wieje nudą, jakoś to wszystko mocno nijakie, wysilone, jakby miał pomysł na zarys, ale nie na fabułę. No i taki jest jego Hulk. Co tu dużo mówić, czyta się to szybko, ale niewiele z tego wynika. Niby nowy początek, niby to i tamto, a ostatecznie to taka wydmuszka, o której zaraz się zapomina.
No ale rzecz ładnie jest narysowana. Fajny ma klimat, fajnie ukazaną akcję, sporo detali… Rysownik nie boi się czerni, a to jest na plus. Kolor też fajnie wypada. Ale to za mało, by udźwignąć tę opowieść tak, jak by można, a nawet trzeba było.
Więc? Więc jest to dla fanów, ale takich zagorzałych. Może dalej będzie lepiej, ale na ten moment jest tak bardzo nijako, że nawet nie ma tu o czym pisać.
Autor: WKP