„Uncanny X-Men” #1 (2024) – Recenzja
Uncanny X-Men #1 (2024)
New Beginning
Mutanci wracają z nową odsłoną swojego klasycznego tytułu – Uncanny X-Men. A do ich pisania wraca Gail Simone i od razu robi robotę. Co tu dużo gadać, razem z Davidem Marquezem stworzyli coś chyba najlepszego z mutantami po Erze Krakoi i chociaż opartej jest to na znanych już pomysłach, sprawdza się bardzo przyjemnie.
PROFESSOR X…IS GONE! A core group of essential X-Men rise FROM THE ASHES to face a world without a home – and without Professor X! All bonds among the mutant community seem to be slipping away, and ROGUE reluctantly finds herself as the hero designated to bring them back together…but a fearless, malignant power is out there hunting mutants, and it has a terrible secret that may destroy what remains of the X-Men!
Tworzenie ekipy bez profesora Xaviera? No standard w serii, było to tyle razy, że nawet po polsku mieliśmy takie akcje kilka razy, a przecież to, co u nas z serii wyszło, to zaledwie ułamek całości. No a Simone znów bierze i pokazuje, że jednak można i że fajnie wychodzi. To, co jedna najlepsze to, jak zajęła się postaciami i ich statusem quo po zakończeniu poprzedniej ery oraz, ja fajnie balansuje między akcją, a bardziej skupionymi na postaciach momentami emocjonalnymi. I we wszystkich świetnie się odnajduje.
Do tego bardzo przyjemne rysunki (okej, nie byłbym sobą, gdybym nie ponarzekał, że do tej historii przydałoby się cos bardziej klasycznego, ale i tak dobrze jest), a także bardzo fajne otarcie na przyszłość. Jeden zeszyt, a jak dał radę. Jestem zadowolony, jak dawno w tej serii nie byłem.
Autor: WKP