„Venom War” #1 (2024) – Recenzja
Venom War #1 (2024)
Venomgeddon Now
I znów… wszystkie Venomy, wydarzenia z ostatnich kilkudziesięciu lat i… No i nic szczególnego. Al Ewing, jak to Ewing, robi prostą historię, ale że niewiele z niej by wtedy wynikało, wrzuca do niej poboczne, zbędne i nieciekawe rzeczy. Efekt? Przeciętny akcyjniak, który nie był w stanie mnie wciągnąć ani zaciekawić na przyszłość. Oto pierwszy zeszyt komiksowej serii Venom War.
The Venom Symbiote has bonded with both Eddie Brock and his son Dylan at different points. Now, both Brocks are going head-to-head, determined to be the one, true Venom! Father versus son in a showdown of showdowns threatens to tear the world asunder! From heavyweight talent champions Al Ewing and Iban Coello comes a Battle for the ‘Biote like you’ve never seen!
Symbionty. Temat fajny na początku, w latach 80. i 90. Można się było tym jarać, wszystkimi tymi powrotami i przemianami Venoma, potem pojawieniem się kolejnych symbiontów, aż zaczęło być to nudne i temat przestał gościć w serii. Potem pojawił się drugi taki schemat, który na początku był wyśmienity, a potem czytelnicy zaczęli nim rzygać – mowa o Spiderwersum i spotkaniach alternatywnych wersji bohaterów. A jeszcze później połączono i Venoma, i te alternatywne wersje i wracano do tematu. I teraz wraca się znowu i ja już dostaję alergii.
Serio, ten motyw, który już w chwili debiutu u Slotta (najpierw w grze, potem w komiksie), był wtórny względem komiksów DC, to najczęściej powielana rzecz ostatniej dekady, nie ma chyba roku, żeby nie gościł w pajęczych seriach, a za każdym razem jest coraz gorzej. Pomysł na to, by uprzątnąć nieco venomowe przygody i domknąć parę wątków, na domknięcie których czekamy już parę lat, był spoko, ale metoda jest kiepska. Masa postaci, ale mało różnorodności, jeszcze więcej wtórności i brak pomysłu. Szybko się to czyta, ale czasem męczy, czasem rozczarowuje, nie bawi za to prawie w ogóle. Średnio narysowany, choć miał być wielkim wydarzeniem, nie wyróżnia się tak na tym polu, jak i na żadnym innym. Szkoda.
Autor: WKP