„Weapon X-Men” #1 (2024) – Recenzja
Weapon X-Men #1 (2024)
Wolverversum
Komiksem Weapon X-Men #1 Marvel znów pokazuje, że nie ma pomysłu, więc znów bierze to co znane i sprawdzone. Po raz kolejny próbuje się nam sprzedać tę samą historię, ale z innym bohaterem. Efekt? Czyta się szybko i bez nudy, ale to taka wtórna sieczka, z której nic ciekawego nie wynika.
A MULTIVERSE OF LOGANS BANDS TOGETHER! In Original X-Men, you saw the Phoenix recruit the young X-Men to fix yet another time-displaced disaster. But now the threat is deadlier than ever…and it’s time to call in the X-Men’s big gun. He’s the best there is at what he does, in every universe does it in…and this job is too big for just one of him. Wolverines from across the Multiverse converge to take on a foe even the Phoenix fears! But with friends like Zombie Wolverine, who needs enemies? Christos Gage and Yildiray Çinar kick off an action-packed epic!
Wziął Christos N. Gage paru Wolverine’ów z różnych rzeczywistości i kazał im mierzyć się wspólnie z wielkim zagrożeniem. Brzmi znajomo? Ten temat od lat jest tak wałkowany w Marvelu, głównie w Spider-Manie, że nie trzeba nikomu mówić, że to już było. A przecież DC podobne historie miało wcześniej, a i oni od lat wałkują temat alternatywnych herosów zbierających się w alternatywne drużyny – niekoniecznie złożone z wariacji jednej tylko postaci, ale schemat jest ten sam.
No i tym schematem chyba każdy już rzyga, ale wydawcy nie mają dość. I dlatego ten komiks jest taki nijaki, taki mierny i pozbawiony ciekawych elementów. Niby jest fajna postać w różnych odsłonach, niby mamy akcję, a i graficznie nie najgorzej to wygląda, ale to taka pusta, wyrugowana intelektualnie rozrywka, którą zaraz się zapomina. Ciężko nawet powiedzieć o niej coś więcej, bo to tak prosta rzecz, że trzy zdania wystarczą by dokładnie streścić fabułę.
Więc w sumie tylko dla zagorzałych fanów Wolveiego i mutantów. Cała reszta… Jak wszelkie te Spidergeddony i nowe Spiderversa, lepiej omijać szerokim łukiem.
Autor: WKP