„X-Force #1” (2019) – Recenzja
X-Force #1 (2019)
Mutanckie CIA
Po świetnych zeszytach z serii X-Men pisanych przez Jonathana Hickmana i niezłych New Mutants, do których przyłożył rękę, pozostałe powiązane komiksy pisane przez innych autorów nie były już tak udane. Teraz jednak przyszedł czas na zmianę. Nowy cykl X-Force to kawał naprawdę dobrej opowieści, po którą warto sięgnąć, jeśli lubicie przygody marvelowskich mutantów.
Jak mówią sami twórcy, X-Force jest tym dla mutantów, czym dla Amerykanów CIA. W idealnym świecie nikt nie potrzebowałby takiej ekipy, ale obecny świat daleki jest od ideału. Dlatego Beast, Jean Grey, Sage, Wolverine, Kid Omega i Domino muszą czasem wkroczyć do akcji. I tak jest, jak się domyślacie, także tym razem.
Przyznam, że kiedy sięgałem po ten zeszyt, byłem pewien, że jego jedynym plusem będzie udział Jean Grey (która obok Wolviego jest moją ulubioną postacią z ekipy X-Men). Ulubionej głównie ze względu na Sagę Mrocznej Phoenix, będącej jednym z najlepszych marvelowskich komiksów jakie znam i jej dylematom moralnym, połączonych z tragicznymi losami. Potem zobaczyłem naprawdę znakomitą szatę graficzną i stwierdziłem: będzie dobrze. I dobrze jest.
Szybka akcja, ciekawa, dobrze poprowadzona fabuła, widowiskowe sceny walk… To tylko rozrywka, ale w końcu na poziomie. Czyta się ją naprawdę przyjemnie, ogląda jeszcze lepiej, a całość jako nowe otwarcie X-Force sprawdza się bardzo dobrze. Warto więc po ten zeszyt sięgnąć i czekać na kolejny. Zadziwiająco dobra zabawa gwarantowana.
Autor: WKP
Jeszcze raz potwierdza się reguła, że komiksy są lepsze od filmów.