“X-Men: The Exterminated #1” (2018) – Recenzja
X-Men: The Exterminated #1 (2018)
Cable nie żyje. Zginął z własnej, młodszej ręki broniąc przemieszczonej w czasie ekipy X-Men. Poprzednie zdanie brzmi bardzo paradoksalnie, jednak taka jest bieżąca rzeczywistość ludzi obdarowanych ponadludzkimi zdolnościami przez tajemniczy gen X.
W recenzowanym zeszycie otrzymujemy dwie historie oscylujące wokół zmarłego mutanta. W pierwszej obserwujemy, jak Hope Summers oraz Jean Grey radzą sobie ze stratą bliskiej osoby. Obie bohaterki na swój sposób przechodzą przez wszystkie etapy rozpaczy. Od smutku i gniewu do pogodzenia się ze stanem rzeczy. Następna opowieść cofa nas do dni, kiedy Cable był jeszcze niemowlęciem. Nasza uwaga skupia się na Cyklopie i jego ojcu, ich trudnej relacji oraz na rozmowach i wydarzeniach, które spowodowały, że Scott Summers dorósł do bycia ojcem małego Nate’a.
Podchodziłem do tego zeszytu z rezerwą, ponieważ większość moich doświadczeń z komiksami z serii X-Men w tytule była niezadowalająca. Niesmak po All-New X-Men wciąż gdzieś pozostaje. Szczególnie, że The Exterminated jest pośrednio powiązana z młodszymi wersjami najważniejszych mutantów w drużynie profesora Xaviera. Czuję się pozytywnie zaskoczony treścią obu historii, ponieważ nasycone były emocjami oraz psychologiczną głębią. Pomijając paradoks śmierci Cable’a, jako punktu wyprowadzającego oba wątki, otrzymujemy spójne oraz ciekawe historie. Muszę zaznaczyć i uprzedzić, że nie znajdziecie tu wielkich scen walki czy dynamicznie przechodzących kadrów. Fabuła rozwija się powoli, dając przestrzeń na głębsze spojrzenie w psychikę bohaterów.
Obie opowieści mają innych autorów oraz artystów. W moim odczuciu wyszło to zeszytowi na dobre. Dwa style w rysunku i kolorach; podobne, jednak różne w szczegółach sposoby prowadzenia narracji. Kolorystyka i kreska w obu historiach jest przyjemna i nowoczesna. Każde opowiadanie ma w tej materii swój indywidualny styl. Część poświęcona Hope i Jean charakteryzuje się grubszą, wyrazistą kreską oraz odrobinę stonowanymi kolorami, podczas gdy druga część jest żywa, barwna oraz z cieniutkim, precyzyjnym konturem.
Powoli zbliżając się do końca, chciałbym podzielić się z wami podsumowaniem myśli i odczuć związanych z tym albumem. Przyznaję szczerze, że nie jest to coś, co zburzyło mi światopogląd. Uważam, że komiks zasługuje na uwagę ze względu na głębię ukrytą wśród kadrów. Czytanie dało mi sporo przyjemności oraz pojawiło się światełko nadziei, że zmienię opinię o X-Menach.
Ciekawi mnie, czy wy również mieliście podobne odczucia względem tego komiksu. Może jednak odebraliście go zupełnie inaczej. Szczerze zapraszam do podzielenia się opinią w komentarzach.
Autor: Buarey