„Avengers: Rodzinny Interes” (Tom 2) – Recenzja
Avengers: Rodzinny Interes (Tom 2)
Nowi Avengers, dawny wróg.
Krótki, ale treściwy. Taki jest najnowszy tom Avengers, historia, która mogła być jedynie typowym zapychaczem. W końcu seria dopiero co się zaczęła, przed chwilą jej wydarzenia splotły się z wielkim crossoverem z okazji 75-lecia istnienia Kapitana Ameryki (Avengers – Impas: Atak na Pleasant Hill), a już za rogiem czeka pierwszy duży event linii Marvel Now 2.0, czyli Wojna Domowa II. Na szczęście Rodzinny interes to kawał świetnej opowieści graficznej dla miłośników marvelwoskich Mścicieli, która serwuje nam solidną rozrywkę na dobrym poziomie i wprowadza do Wojny Domowej właśnie.
Zaczyna się uwolnieniem. Kobieta, która przedstawia się jako Wasp, choć w kostiumie Osy kryje się ktoś zupełnie inny niż dotąd, wydostaje się ze swojej klatki i ma jeden cel. Pokazać Avengers, na co ją stać. Dlaczego jednak chce to zrobić? Wkrótce pojawia się ważniejsze pytanie: co mają oznaczać jej działania…?
Ale to zaledwie początek tego, co na nich czeka. Po wydarzeniach w Pleasant Hill, jakie wstrząsnęły światem superbohaterów, nowa drużyna Avengers przekonała się, że całkiem nieźle wychodzi im współpraca. Teraz jednak będą musieli upewnić się, czy rzeczywiście już się dotarli, kiedy z misją ratunkową wyruszają w… kosmos. Bo właśnie poza naszą planetą ojciec Novy przetrzymywany jest przez wroga, z którym nawet Mściciele mogą mieć nie lada problem…
Chociaż seria Avengers Marka Waida okazała się zupełnie innym typem komiksu, niż poprzedniego scenarzysty tej serii, Jonathana Hickmana, jednocześnie zdołała zachować podobną jakość. Czym ta wersja różni się od tego, co zaserwował nam poprzednik? Przede wszystkim tonem, bo Hickman pisał całość na poważnie i często z solidną dawką patosu. U Waida jest, jak w kinowych hitach Marvela, lekko, szybko i widowiskowo, ale jednocześnie niegłupio i naprawdę na poziomie. Sporo tu humoru, sporo też takiej zwykłej, ludzkiej codzienności i problemów nie dotykających całego świata a jednostki. I to mnie kupuje.
Ale kupuje mnie także sama różnorodność postaci. Nowa ekipa Avnegersów złożona została zarówno ze starych wyjadaczy superbohaterskiego chleba, jak i z młodego narybku. Wielu z nich jest niedoświadczonych w drużynowym działaniu, wciąż się docierają i iskrzy między nimi. Co warto docenić, scenarzyście udało się zachować charaktery, jakie mają w swoich rodzimych seriach – co nie zawsze się zdarza – dzięki czemu miłośnicy poszczególnych postaci z pewnością znajdą tu coś dla siebie. Poza tym to po prostu znakomita, dynamiczna rozrywka. Bywa spektakularna, bywa przyjemnie przyziemna i bliska nam wszystkim, ale zawsze jest naprawdę świetna.
I świetnie zilustrowana. Co prawda wolałem, kiedy za rysunki odpowiadał Kubert, ale Asrar też potrafi wpaść w oko. Jedynie kolor mógłby być nieco mniej hermetyczny, jednak i tak jest dobrze.
Słowem podsumowania: warto. To naprawdę udana seria, coś, co spodoba się miłośnikom Avengers, filmowych hitów Marvela i komiksom w stylu All-New X-Men Bendisa, bo właśnie do nich jest tej serii najbliżej. Polecam.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.
Jak się nazywa następny Tom tego komiksu
Na razie zapowiedziano II Wojnę Domową na końcu albumu