„Avengers: Siedmiu Wspaniałych” (tom 1) – Recenzja
Avengers: Siedmiu Wspaniałych (tom 1)
Nowe uniwersum, nowy początek, nowi Mściciele!
W lutym wydawnictwo Egmont na dobre rozkręciło w Polsce linię wydawniczą Marvel NOW 2.0., wydając całą masę tytułów, wchodzących w jej skład. W tym znalazła się także najnowsza inkarnacja cyklu traktującego o ekipie Mścicieli. Chodzi tu oczywiście o tom Avengers: Siedmiu Wspaniałych. Zawiera on w sobie aż osiem różnych zeszytów, które wydano pierwotnie na przełomie lat 2015/2016. Są to: Avengers #0, All-New, All-Different Avengers #1-6, a także Free Comic Book Day 2015 (Avengers #1). Dostajemy tu zatem aż 168 kolorowych, naładowanych treścią stron ze zmaganiami „całkiem nowej, całkiem innej” drużyny najpotężniejszych ziemskich bohaterów.
Jeśli mnie znacie, wiecie, że nie mam w zwyczaju spoilerować jakichkolwiek treści w swoich tekstach. I tym razem nikogo nie zaskoczę. Zdaje się, że zaczynam być totalnie przewidywalny, ale jeśli ma to sprawić, że przyciągnę i zainteresuje kogokolwiek, kto to czyta, zamiast go odstraszać, to piszę się na to. Sprawdźmy zatem, o co chodzi w scenariuszu, który stworzył Mark Waid.
Iron Man. Thor. Kapitan Ameryka. Vision. Herosi, którzy od dawna działają w pojedynkę, muszą się zjednoczyć, aby ocalić świat przed wrogiem z kosmosu. Pomagają im Nova, Ms Marvel i Miles Morales – młodzi poszukiwacze przygód, którzy zrobią wszystko, żeby zasłużyć na miano największych ziemskich bohaterów. Czy nowi Avengers zdołają pokonać dzielące ich różnice? Kto będzie musiał opuścić drużynę… i kto naprawdę pociąga w niej za sznurki?
Czyli jest dokładnie tak, jak napisałem na samym początku. Za każdym razem, gdy ludzie z Domu Pomysłów jakkolwiek resetowali tworzony przez nich od dziesięcioleci świat, pojawiał się nowy team Mścicieli. Podobna sytuacja ma miejsce teraz. Po zakończeniu eventu Secret Wars Ziemia-616 została ukształtowana na nowo. Dodatkowo od teraz zamieszkuje ją cała masa postaci z innych alternatywnych rzeczywistości. W tym Miles Morales, pochodzący z uniwersum Ultimate (Ziemia-1610). Skoro o nim wspomniałem, musi mieć on jakieś znaczenie w tym wszystkim, prawda? Nie inaczej. Młody Spidey, wraz z kilkoma swoimi młodocianymi koleżkami – Ms. Marvel i Novą – dołączyli do głównego, choć nieco odświeżonego składu Avengers.
Po co? Z jakiego powodu? Na jak długo? Tego musicie oczywiście dowiedzieć się sami. Dodam jeszcze tylko, że zabieg z przemieszaniem superbohaterów w różnym wieku ma swój konkretny powód. Oczywiście, jednym było podbicie sprzedaży i zainteresowanie nowego, młodszego czytelnika, ale nie chodzi tylko o to. Chodzi o coś innego. Ale tego Wam rzecz jasna nie powiem. Co więc mogę powiedzieć? Choćby to, że taki manewr sprawdził się naprawdę dobrze, a szczególnie w kontekście światopoglądu i podejścia do wielu spraw. Każdy Mściciel jest kompletnie inny.
Młodzi preferują swoje towarzystwo i swoje metody. Starsi oczywiście mają swoje procedury i zachowania, przez co ciężej zrozumieć im coś, z czym dotychczas nie musieli się zmagać. Wiecie, to tak jakby postawić przed sobą ludzi z kompletnie innych epok. Będą mieli problem z dogadaniem się ze sobą i sporo wody upłynie, zanim dojdzie do jakiegokolwiek konsensusu. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. A już na pewno nie wtedy, gdy na salonach pojawiają się nastolatkowie.
Kreska Siedmiu Wspaniałych uwiodła mnie od razu po otwarciu omawianego tu tomu. Jest po prostu śliczna, kolorowa i bardzo przypomina jakąś animację dla młodszego odbiorcy. Mnie najbardziej kupił jednak sposób przedstawiania poszczególnych postaci, a także mimika ich twarzy w konkretnych sytuacjach. W ogóle, twarze w tym komiksie są tak estetyczne i tak przyciągające wzrok, że czasem człowiek nie chce przechodzić na kolejną stronę.
To samo mogę powiedzieć o takich szczegółach jak np. rysowanie strojów z ich najmniejszymi elementami. Kostiumy nowej Thor czy Falcona-Kapitana, od podstaw przemodelowany Vision, a już zdecydowanie najnowszy pancerz Iron Mana powodują prawdziwy „oczogazm”. Ilość elementów, z jakich składają się uniformy, przyprawia o zawrót głowy. Jasne, mógłbym wspomnieć o tym, że mamy tu też do czynienia z toną scen akcji, wybuchów i kolorowych światełek, ale to chyba właśnie sama tytułowa grupa herosów i wszystko to, co z nimi związane najbardziej przykuło moją uwagę. Mówiąc prościej – jaram się bohaterami, jak czarownica na stosie.
Kto w takim razie zasługuje tu na pochwałę? Kwartet dwójki rysowników i dwójki kolorystów – Mahmud Asrar, Adam Kubert, Sonia Oback oraz Dave McCaig. Cudo w każdym calu.
Polskie wydanie Siedmiu Wspaniałych w większym stopniu nie odbiega niczym od poprzednich standardowych tomów Marvela, które do tej pory wydał Egmont. Nastąpiła jednak mała zmiana. W odróżnieniu od pozycji z Marvel NOW, które posiadały białe grzbiety i tylną część obwoluty, te z Marvel NOW 2.0. są zabarwione na kolor czarny. Miło, że ktoś pomyślał i postanowił odróżnić obie linie wydawnicze. Taki chwyt znacznie ułatwi czytelnikom szybką analizę i ogarnięcie, który wolumin do czego konkretnego się zalicza. Warto jeszcze wspomnieć, że za tłumaczenie tym razem odpowiedzialny był Pan Marek Starosta (choć niektóre elementy przełożył też Pan Tomasz Sidorkiewicz).
Co więcej mógłbym dodać? Avengers: Siedmiu Wspaniałych to bardzo przyjemne wprowadzenie nowego teamu, a przy tym wstęp do czegoś większego, co nastąpi już całkiem niedługo. To też przy okazji historia dla każdego. Odnajdą się tu zarówno ci młodsi, jak i trochę starsi. Zawsze znajdzie się tu jakaś postać, z którą będziemy się mogli utożsamić, a wydaje mi się, że to chyba jest najważniejsze. Polecam. Nawet bardzo.
Autor: SQ
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.