„Black Widow: Widow’s Sting #1” (2020) – Recenzja
Black Widow: Widow’s Sting #1 (2020)
Wdowie żądło
Premiera filmu Czarna Wdowa, mającego otworzyć czwartą fazę Kinowego Uniwersum Marvela opóźnia się z powodu szalejącej pandemii koronawirusa. Ale Marvel nie zostawia fanów z niczym i właśnie zaserwował nam najnowszy komiks o przygodach tej bohaterki. Co prawda Black Widow: Widow’s Sting to tylko dwudziestostronicowy one-shot, ale całkiem udany. Chociaż nie, jeśli chodzi o szatę graficzną.
Something’s stirring in the criminal underworld. Maggia boss SILVERMANE is making his move. S.H.I.E.L.D. has sent an agent in to investigate, but they’ve disappeared. It’s time to call in the heavy hitters. It’s time to call in the BLACK WIDOW. And the plan NATASHA ROMANOFF will uncover is far deadlier than any of them realized. Don’t miss this all–new tale from the dangerous, deep–cover days of the Black Widow!
Black Widow: Widow’s Sting to powrót do trudnych szpiegowskich czasów i przygód Czarnej Wdowy. Fabularnie bardzo przyjemny, mimo nieprzekonujących elementów. Nie przepadam za syndykatem Maggia, więc mnie ta część opowieści nie kupiła, ale może z Wami będzie inaczej). Akcja jest szybka, na nudę nie ma tu miejsca, bywa też ciekawie. Warto jeszcze dodać, że za scenariusz odpowiada Ralph Macchio, (nie, nie tym od Karate Kid. Zbieżność imion i nazwisk).
Gorzej robi się, gdy trzeba omówić rysunki. Simone Buonfantino dobrze radzi sobie z tłami, serwując nam realistyczne i dopracowane, mimo prostoty plenery, ale twarze postaci inspirowane manga wypadają kiepsko, szczególnie te kobiece. Bardziej, jak twarze sekslalek, co tylko zostaje podkreślone przez fakt przesadnie seksownych ciał, przybierających niemożliwe z fizycznego punktu widzenia pozy.
Mimo tych minusów zeszyt czyta się dobrze. To tylko rozrywka, a właściwie powtórka z rozrywki. Ale na szczęście podana na przyzwoitym poziomie.
Autor: WKP
Ja dla przykładu nie widzę niczego złego w tych tłach…