"Jessica Jones #3" (2017) – Recenzja
Drugi numer Jessiki Jones był wypełniony wydarzeniami i pozostawił czytelników ze swego rodzaju cliffhangerem. Nowa odsłona historii zwalnia nieco tempo, by pokazać, w co Jessica została wplątana – co może z tego wyniknąć. Najwyraźniej bowiem wyjście z więzienia było tylko początkiem większego planu, w którym nasza bohaterka ma uczestniczyć. Jak można się domyślić, znając charakter eks-superbohaterki – nie jest ona tym zachwycona.
Seria ma okazję zrobić tutaj to, co od początku istnienia postaci Jessiki lubi najbardziej – ponabijać się z superbohaterów. Rozmowa, którą prowadzi nasza protagonistka, obfituje w komentarze dotyczące społeczności zamaskowanych herosów, wśród których trudno doszukać się pochlebstw. Nie jest to wyśmiewanie konwencji herosów prosto w twarz, ale subtelne złośliwości, których można by spodziewać się po naszej nietypowej bohaterce. W końcu Jess nigdy nie była fanką metod i podejścia swoich poprzebieranych kolegów po fachu, a teraz – w sytuacji, w jakiej znajduje się od dłuższego czasu – ma jeszcze mniej powodów, by się z nimi trzymać. W końcu dowiadujemy się bowiem, kto wyciągnął Jess z więzienia… i zdecydowanie nie jest to osoba, której ktokolwiek mógłby się spodziewać. Cieszę się, że przynajmniej pod tym względem sytuacja zaczęła się trochę rozjaśniać, chociaż seria wciąż wiele przed nami ukrywa i, najwyraźniej, nie zamierza zbyt szybko odkrywać swoich kart.
Oprawa graficzna pozostaje tak samo klimatyczna i tak samo w stylu Jessiki, jak w poprzednich zeszytach. Jako że tym razem fabuła jest zdecydowanie wolniejsza i polega głównie na dialogach, Michael Gaydos nie miał do rysowania zbyt wiele scen akcji. Moim zdaniem to zaleta – chociaż nie mam żadnych zastrzeżeń do tworzonych przez niego bardziej dynamicznych kadrów, uważam, że w tego typu statycznych scenach radzi sobie najlepiej. Nowy numer Jessiki Jones przyciąga też uwagę kolorystyką, jako że jest ciemniejszy i bledszy nawet niż poprzednie zeszyty. Idealnie pasuje to do klimatu i podkreśla z pozoru beznadziejną sytuację, w której znalazła się protagonistka. Oglądanie prac Gaydosa to, jak zwykle, przyjemność.
Podsumowując, Jessica Jones #3 plasuje się moim zdaniem nad pierwszym numerem serii, mniej więcej na poziomie drugiego, może nieco wyżej. Zwolnienie akcji wyczuwalne, ale nie jest zbyt nagłe czy zaskakujące – zgrabnie następuje po poprzednim rozdziale opowieści. Intryga nieco się rozjaśnia, chociaż wciąż pozostaje wiele pytań, na które czytelnicy nie mają odpowiedzi. Po przeczytaniu mam ochotę sięgnąć po kolejny numer, chociaż przyznaję, zaczynam mieć nadzieję, że twórcy nie będą zbyt długo ciągnąć swoich zagadek, a dadzą nam też trochę właściwej historii. Zobaczymy, czy nastąpi to w kolejnym zeszycie.
Autorka: Sida