„Kick-Ass #3” – Recenzja
Kick-Ass #3
Ta seria skopie Wam d…!
Mark Millar to zdecydowanie jeden z najlepszych scenarzystów komiksowych. I to nie tylko współczesnych. Jego komiksy budzą wiele kontrowersji i mają mnóstwo przeciwników, jednak są jednocześnie jednymi z najbardziej prawdziwych, poruszających i fascynujących prac dostępnych na rynku. Millar, jak każdy scenarzysta miewa momenty lepsze (Wolverine: Staruszek Logan, Wojna Domowa, Jupiter’s Legacy) i gorsze (Nemezis, Ultimate X-Men), jednak jeszcze żadne jego dzieło mnie nie rozczarowało. Ba, żadne z nich nie zeszło poniżej naprawdę rewelacyjnego poziomu, ale Kick Ass zajmuje wśród nich szczególne miejsce. Dlaczego? Bo to jedno z najlepszych, jeśli nie najlepsze, dokonań tego autora, i choć trzeci tom nie jest wolny od minusów, to i tak kopie dupę, jak mało które dzieła.
Dave Lizewski powraca jako Kick Ass w ostatecznym pojedynku. Gdy Mindy trafia do więzienia za swoje zbrodnie, a gangsterzy wydają na nią wyrok śmierci, Justice Forever starają się wyciągnąć ją zza kratek. Z ich talentem i wyszkoleniem kończy się to jednak tchórzliwą ucieczką i pozostawieniem dziewczynki na pastwę losu. Tymczasem Dave poznaje kobietę swego życia i traci kontakt z rzeczywistością. Przestaje być herosem, nie chce już angażować się w walkę z przestępczością, ale atak na jego przyjaciół sprawia, że na powrót wdziewa kostium i rusza w ostatni bój…
Trzecia seria Kick Assa zebrana w jeden pokaźny tom, to wielki finał cyklu i zarazem koniec komiksu, który należy do jednego z moich ulubionych. Kick Ass powala bowiem realizmem i prawdą, podanymi w brudny, gorzki i brutalny sposób. Dodatkowo rewelacyjnie narysowany (Romita Jr. to mistrz wszelkiej maści urazów, okaleczeń i lejącej się krwi, a tego pełno jest w Kick Assie) i ze znakomitym kolorem, aż prosi się o docenienie i w tej materii. Niestety podstawowym minusem tego albumu i całego finału jest pełen nadziei (i sporej dawki patosu) happy end. Na szczęście, jak na Millara przystało, ten happy end wcale taki happy nie jest.
Cała reszta zachowała za to poziom znany z pierwszej i drugiej części przygód, znakomicie rozwijając wątki i dorzucając porcję humoru. Nastolatka jako boss całego więzienia? Czemu nie! Policjanci mordujący w przebraniach dla zysku? Pasuje! Nieudacznicy w kostiumach? Ba! Do tego mamy interesujące postacie, bardziej archetypiczne niż rzeczywiste, choć jednocześnie tak prawdziwe i ludzkie, że trudno się nimi nie zachwycić, świetne zwroty akcji, szybkie tempo, niesamowity klimat … Długo można by jeszcze wymieniać, tylko po co. Każdy najlepiej niech przekona się o tym sam. Bo Kick Ass to dzieło dla miłośników komiksów, w którym komiks i życie łączą się ze sobą w niesamowitym tańcu.
Całość czyta się rewelacyjnie i aż szkoda, że to już finał. Z drugiej strony, lepiej zakończyć komiks w tak znakomitym momencie, niż zamordować nieskończonymi kontynuacjami. I za to też należy Millara docenić. Jeśli więc kochacie dobre komisy – i jesteście pełnoletni – koniecznie sięgnijcie po Kick Assa. Zapomnijcie też o filmach, które powstały na podstawie pierwszych dwóch tomów, bo niestety daleko im do pierwowzoru. Kick Ass to seria, która wyglądałaby jak należy, gdyby jej ekranizacją zajął się Tarantino – i tylko wtedy – lepiej więc cieszyć się tym świetnym komiksem i wracać do niego co jakiś czas.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Mucha Comics. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię możecie nabyć tutaj.