„Spirits of Ghost Rider: Mother of Demons #1” (2020) – Recenzja
Spirits of Ghost Rider: Mother of Demons #1 (2020)
Matka Demonów
Marvel znów przeżywa fascynację kobietami w rolach wiodących w ich komiksach. Dobrze, jeśli są to ciekawe heroiny, a nie jedynie chwilowe wariacje na temat męskich bohaterów. I jeśli są obsadzone w naprawdę dobrych komiksach. O one shocie Spirits Of Ghost Rider: Mother Of Demons trudno jednak to powiedzieć, bo ani bohaterka, ani sama fabuła nie są zbyt odkrywcze czy porywające, chociaż całkiem nieźle się to czyta.
BURNING OUT OF THE PAGES OF GHOST RIDER! Since the dawn of man, she has birthed the worst of humanity’s ills… Her kin call her mama while men curse her name: LILITH! And when all the thrones of every netherworld are united, they shall call her by a new name: QUEEN. With art by definitive GHOST RIDER artist ROLAND BOSCHI!
W latach 70. XX wieku, Marvel na fali zainteresowania kobiecymi postaciami, masowo (i często bez sensu) tworzył kobiece wersje istniejących już bohaterów. Boom ten szybko ucichł, ale od tamtej pory coraz wracano do tych pomysłów. W ostatnich latach znów jednak idzie w tę stronę i o ile serie robione przez kobiety (Ms Marvel) czy niektórych facetów odnajdujących się w tej konwencji (Spider-Woman Hopelessa) są świetne, o tyle reszta to po prostu odcinanie kuponików od feministycznej mody. A szkoda, bo cierpi na tym jakość komiksów.
Patrząc na to wszystko, Lilith może i mogła by być ciekawą postacią, gdyby już nie było wielu podobnych jej demonicznych bytów. Mam wrażenie, że to taka kopia Satany z elementami deadpoolowej Shiklah, podanymi jednak na poważnie. Może by się jeszcze obroniła, gdyby fabuła była ciekawsza, ale scenarzysta zdawał sobie sprawę, że skoro to tylko one shot, nie ma się co męczyć i po prostu odgrzał starego kotleta.
Za to udało się go ładnie podać dzięki klimatycznym ilustracjom. Dla nich warto po ten zeszyt sięgnąć, ale tylko dla nich. A szkoda.
Autor: WKP
Wiele osób prócz czytania książek powinno także sięgnąć po komiksy.