„Thanos Annual” #1 (2024) – Recenzja
Thanos Annual #1 (2024)
Powtórki nieskończoności
Marvel startuje nowy event – Infinity Watch – i po raz kolejny pokazuje, że nie ma już pomysłów na nowe. Ileż to już było opowieści o kamieniach nieskończoności, każdy fan dobrze wie. Po polsku wyszła klasyczna trylogia z nimi i jeszcze trochę innych rzeczy, a w USA jeszcze więcej. No i wychodzi kolejna, a ten otwierający ją zeszyt (czyli Thanos Annual #1), ni to samodzielne historia, ni wstęp do czegoś większego, jasno pokazuje, że nie ma na co czekać.
Welcome to INFINITY WATCH! The Annual Event of 2024 starts here as Thanos, after the events of his series, goes off to find the INFINITY STONES! He’s in for a shock when he discovers that the Infinity Stones have been incorporated into actual people like STAR, QUANTUM, OVERTIME, PRINCE OF POWER and MULTITUDE! But wait, there are six Infinity Stones but only five people listed?! You don’t want to miss this Marvel Universe-shaking saga!
Ależ to było… nijakie. Nudne, nieangażujące, niby jest co potrzeba, bo już od pierwszych stron się dzieje, ale szybko okazuje się, że nic z tego nas nie obchodzi. Wszystko jest miałkie, nijakie, z postaciami, które nijak mnie nie zaciekawiły i absolutnie obojętnymi mi wątkami. Jeśli czytaliście Wojny nieskończoności Duggana i na nie narzekaliście, teraz jest o wiele gorzej.
Fajne są za to rysunki, ale niestety też mają w sobie coś zachowawczego i sporą dozę sztuczności. Niby fajne, ale jakieś takie bez życia, przesadnie podkręcone za pomocą programów graficznych mają klimat, ale nie ma w tym ducha ani artyzmu.
W skrócie: możecie sobie darować. Marvel chyba doskonale wiedział, że nic dobrego z tego nie będzie, więc całe wydarzenie zamieścił po prostu w kolejnych annualach różnych serii. Czyli po prosu zepchnął to gdzieś na bok, bo za słabe było na własną miniserię. I już niedługo nikt nie będzie o tym pamiętał.
Autor: WKP