„White Tiger: Reborn” #1 (2025) – Recenzja
White Tiger: Reborn #1 (2025)
Back in Black… White
White Tiger wraca do akcji. I… i w tym momencie powinienem narzekać i marudzić. Bo raz, że ja za Black Pantherem nie przepadam (pamiętam, jak jako dzieciak w swoje ręce dorwałem pierwszy komiks z nim, nie mając pojęcia co to za postać i czytając miałem wrażenie, że ktoś zerżnął ile mógł z Batmana, tylko zamiast osadzić jego przygody w klimatycznym, gotyckim Gotham, wrzucił w klimaty na styku dżungli i futuryzmu, a ja jednak już wtedy wolałem gackowy niemiecki ekspresjonizm, nawet jeśli nie wiedziałem jak się zwie – i to mi chyba zostało). Dwa, że to taka antologia właściwie, choć nie do końca bo zeszyt z dwoma krótkimi historiami trudno określić tym mianem, a od lat komiksiarze za wielką wodą nie potrafią już robić shortów, jak kiedyś. A jednak zeszyt White Tiger: Reborn fajny jest i tyle.
THE RETURN OF THE WHITE TIGER! Ava Ayala is the current wielder of the powers of the White Tiger, bearing the amulet of power that imbue its host with a connection to mystical power and martial arts prowess. As Ava returns to her old stomping grounds to protect the innocent, she becomes embroiled in a mystery that forces her to confront her family’s murder and convoluted history linking them to the White Tiger mantle as Ava is brought face-to-face with – Hector Ayala, her dead brother and the original White Tiger?! In this special, celebrating Hispanic and Latin America Heritage Month, superstar writer Daniel José Older uncovers never-before-seen moments of the White Tiger’s history and propels Ava into a new era as she reforges her link to the Tiger God and makes the mantle her own in this gripping tale! Plus, don’t miss out the Marvel debut of Bram Stroker award winner, Cynthia Pelayo, in this action-packed special celebrating the legacy of American Comic’s first Latin Hero!
Jest lekko, prosto, sympatycznie, ale z fajnym wyczuciem postaci i to się ceni. Ten zeszyt może i sprawia wrażenie trailera czegoś więcej – i ja mam nadzieję, że tego więcej się doczekamy – ale jednocześnie jest całkiem satysfakcjonujący. Ava wypada tu fajnie, ma taką lekkość, za jaką cenię sobie kobiece komiksy od Marvela (nawet kiedy scenariusz pisze facet, bo ma on podobne wyczucie postaci, co Hopeless, kiedy pisał Spider-Woman), a do całości twórcom udaje się wcisnąć trochę ackji, emocji, a nawet uroku.
Fajnie to wszystko jest rysowane, ma swój klimat i lekkość i… No i ja jestem zadowolony. To nie jest wybitny ani przełomowy komiks, podobnych e klimacie mamy sporo i większości lepszych, ale jest na tyle sympatyczny i miły w odbiorze, że polecić mogę z czystym serduchem.
Autor: WKP




