„Deadpool Kills the Marvel Universe One Last Time” #1 (2025) – Recenzja
Deadpool Kills the Marvel Universe One Last Time #1 (2025)
Deadpool znów zabija
Deadpool Kills The Marvel Universe One Last Time. Niby wielki finał trylogii, niby wielkie zabijanie uniwersum po raz ostatni, ale coś wątpię, że na tym się skończy. Już zresztą dawno powinno się skończyć, patrząc na to wszystko, a nadal mamy. Ale fajnie, że mamy, bo co, jak co, ale te historie Bunnowi wyszły dobrze i dobrze wyszło mu też to ostatnie zabijanie.
THE TRILOGY CONCLUDES! First, Deadpool killed every hero in the Marvel Universe… Then he killed every hero in another Marvel Universe… Well, now, he’s back, andthis time, slaughtering his way through Earth’s Mightiest Heroes won’t be enough! He’s going after the worst of the worst, a whole Multiverse of Marvel’s greatest gone bad. Get ready for world-breaking Hulks, werewolf Captain Americas, and some all-new twisted takes! The classic universe-slaughtering team of Cullen Bunn (DEADPOOL KILLS THE MARVEL UNIVERSE) and Dalibor Talajic (DEADPOOL KILLS THE MARVEL UNIVERSE AGAIN) reunite to kill everyone one…more…time.
Deadpool zabija… Temat nie tak oczywisty, jak się wydaje. Bo jest Deadpool Kills the Marvel Universe, ale jest to jednocześnie część tzw. Deadpool Killogy, w skład którego wchodzą jeszcze Deadpool: Killustrated i Deadpool zabija Deadpoola. Dopiero potem mamy Deadpool Kills the Marvel Universe Again i ten zeszyt, o którym właśnie piszę – a on otwiera kolejną mini-serię (tym razem trzyzeszytową). No i fajna jest to rzecz. Udało się tu wcisnąć nie tylko akcję, rzeź i humor, ale też i trochę emocji, a nawet klimacik.
Autor: WKP
